FC Augsburg zaszokował Bundesligę i zadebiutuje w pucharach. "W Europie nikt nas nie zna"
Piąte miejsce skromnego zespołu Markusa Weinzierla na koniec sezonu Bundesligi to ogromna sensacja. Zawodnicy po wygranej w Moenchengladbach (3:1) przyznali, że nie spodziewali się awansu do pucharów.
Rewelacyjny wynik FCA osiągnął w sezonie tuż po odejściu trzech filarów: Andre Hahna, Matthiasa Ostrzolka i Kevina Vogta oraz wydaniu na rynku transferowym niespełna 13 mln euro. Co więcej, w 2012 oraz 2013 roku na nowe nabytki przeznaczono łącznie zaledwie nieco ponad 5 mln euro!
- Gdyby w 2008 roku, kiedy tutaj trafiłem, ktoś powiedział mi o europejskich pucharach, po prostu bym go wyśmiał - uśmiechał się w sobotę pomocnik Tobias Werner, który podobnie jak koledzy założył koszulkę z napisem "W Europie nikt nas nie zna". - Teraz liczę, że wylosujemy jakąś drużynę z Anglii. Tottenham nie brzmi źle - dodawał 29-latek. - Szczerze mówiąc, mam nadzieję na mecze z Liverpoolem - przyznał napastnik Sascha Moelders.Istotnych osłabień kadrowych zespół Weinzierla nie powinien doznać, ponieważ siłą Augsburga jest kolektyw, a nie pojedynczy zawodnicy. Co więcej, większość kluczowych graczy jest już zaawansowana wiekowo, a przez to mniej atrakcyjna na rynku: 29-letni Ragnar Klavan, 31-letni Paul Verhaegh i Daniel Baier, 32-letni Halil Altintop i 33-letni Markus Feulner.
Odejdzie najprawdopodobniej za niemałą sumę odstępnego wyróżniający się boczny obrońca rodem z Ghany Abdul Rahman Baba, którym interesują się europejskie potęgi. Możliwe, że znajdą się chętni do pozyskania napastnika Raula Bobadilli, który sezon zakończył z 10 golami i 4 asystami. Działacze liczą natomiast, że zdołają przedłużyć wypożyczenie Pierre-Emile'a Hoejbjerga z Bayernu.
Występy w Lidze Europy to szansa, ale też zagrożenie. Przypomnijmy, że dwa lata temu do pucharów niespodziewanie dostały się Eintracht Frankfurt oraz SC Freiburg i nie najlepiej poradziły sobie z występami na arenie międzynarodowej, ponieważ w edycji 2013/2014 musiały walczyć o pozostanie w Bundeslidze (przy czym Orły dobrze wypadły w LE).
#dziejesiewsporcie: Cztery czerwone kartki w cztery minuty