Pierwszym rywalem Śląska Wrocław w tegorocznych zmaganiach na międzynarodowej arenie będzie drużyna ze Słowenii, NK Celje. To wicemistrz tego kraju. Z jednej strony zawodników WKS-u czeka dość bliski, bo liczący niecałe 800 kilometrów wyjazd, ale z drugiej strony Słoweńcy nie są przysłowiowym chłopcem do bicia.
[ad=rectangle]
- Przede wszystkim możemy być zadowoleni, że nie musimy lecieć gdzieś daleko. Liga słoweńska to też rozgrywki, po których można spodziewać się, ze wymagają więcej grania w piłkę, a nie kopaniny. Moim zdaniem to, pomimo że przed każdym przeciwnikiem trzeba mieć szacunek, trafiliśmy na rywala, który jest do przejścia. Najważniejsi jednak będziemy my. Jeżeli wyjdziemy skoncentrowani na sto procent oraz dobrze przygotowani, to nie dopuszczam do siebie myśli, że mielibyśmy zakończyć naszą przygodę na tej rundzie eliminacji - mówił na łamach slaskwroclaw.pl Mariusz Pawełek.
- Zdążyłem obejrzeć w internecie, gdzie leży miasto do którego wyjeżdżamy, zdobyć kilka informacji na temat Celje. Ostatnio sprzedali swojego napastnika, więc wierzę, że takie osłabienie rywala również wpływa na naszą korzyść - dodał bramkarz i zarazem kapitan WKS-u.
Piłkarze Śląska Wrocław zdają sobie sprawę, że w Słowenii poziom piłkarski jest przyzwoity. - Nie znam tego zespołu, więc ciężko mi coś powiedzieć na jego temat. Wicemistrz kraju nie może jednak prezentować niskiego poziomu, szczególnie jeśli pochodzi ze Słowenii, której mieszkańcy potrafią grać się w piłkę. Na pewno cieszy fakt, że uniknęliśmy dalekiej i męczącej podróży do kraju, w którym pogoda nie byłaby naszym sprzymierzeńcem, a także to, że pierwszy mecz gramy na wyjeździe. Niezależnie od wszystkiego musimy jednak patrzeć na siebie - naszym obowiązkiem jako zespołu rozstawionego jest przejście dwóch pierwszych rund eliminacyjnych - skomentował Tomasz Hołota.
Źródło: slaskwroclaw.pl