Wreszcie wygrają?
Co sezon to samo. Szumne zapowiedzi, że Liverpool sięgnie po mistrzowski tytuł. Mijały lata, a The Reds wciąż nie mogli się przełamać. Wreszcie na Anfield przyszedł Rafael Benitez. - W trzecim roku zdobędę mistrzostwo! - rzucił na dzień dobry. Obietnicy nie dotrzymał. Liverpool nie sięgnął po triumf w lidze. W tym sezonie jest już jednak inaczej. Liverpoolczycy dominują i mają trzy punkty przewagi nad drugą w tabeli Chelsea Londyn. Grają dobrze, chociaż w kilku meczach dopisało im szczęście. Problemy zdrowotne ma od początku sezonu Fernando Torres i gdy Hiszpan wróci do najwyższej dyspozycji, może być nie do zatrzymania, a z nim cały Liverpool.
Ekipa pościgowa
Na czele jest Chelsea. Jednak gromy sypią się na Luisa Felipe Scolariego. Nie tak miała grać drużyna Romana Abramowicza za kadencji Brazylijczyka. Ostatnie wyniki mocno rozczarowują kibiców The Blues. Wprawdzie strata do Liverpoolu to tylko trzy punkty, ale styl pozostawia wiele do życzenia. Nieco niżej jest Manchester United. Czerwone Diabły mają jednak dwa zaległe spotkania do rozegrania. Rywale - Wigan Athletic i Fulham Londyn - nie rzucają na kolana. Przy dwóch zwycięstwach MU miałby zaledwie punkt straty do Liverpoolu. A to już niewielka różnica, którą bez problemu można zniwelować. Man Utd wprawdzie nie gra rewelacyjnie, lecz w każdej chwili może się przebudzić.
Arsenal znowu bez szans
Dziesięć punktów straty nie jest tragedią, ale mało kto - poza osobami związanymi z Kanonierami - uważa, że Arsenal stać na mistrzostwo. - Zdominujemy ligę - takie zapewnienia Arsene Wengera nie robią już wrażenia. W Londynie mają kłopot. Najpierw problemy stwarzał William Gallas, a teraz o transfer poprosił Kolo Toure. Atmosfera w Arsenalu nie jest najlepsza. Dodatkowo poważną kontuzję leczy Cesc Fabregas. Reasumując te fakty, można dojść do wniosku, że Arsenal może powalczyć w tym sezonie co najwyżej o czwarte miejsce. Mocno napiera na Kanonierów Aston Villa, która po 20 kolejkach ma nawet 3 punkty więcej od Arsenalu. Szykuje się trudna przeprawa Kanonierów. Piąte miejsce będzie dużym rozczarowaniem, a krytyka polityki transferowej Wengera nasili się jeszcze bardziej.
Rywalizacja jakiej nie było
10 punktów różnicy między siódmym, a ostatnim zespołem? Tak, tego dawno nie było. Tabela Premiership jest mocno spłaszczona i jedno zwycięstwo może dać awans ze strefy spadkowej aż na środek tabeli. Jeszcze niedawno Stoke City plasowało się w połowie tabeli, a teraz znajduje się w strefie spadkowej. Podobna rzecz ma się z innymi zespołami. Trudno przewidzieć, kto spadnie z ligi. Jeszcze niedawno wydawało się, że pewniakiem będzie West Bromwich Albion. Jednak The Baggies złapali wiatr w żagle i mają tylko 2 punkty straty do bezpiecznej strefy. To pozwala im realnie myśleć o pozostaniu w lidze.
Zimowe transfery
Królem polowania będzie zapewne Manchester City. The Citizens już udało się pozyskać Wayne'a Bridge'a za 12 milionów funtów. To jednak dopiero początek. Man City chce wydać około 100 milionów funtów na nowych piłkarzy. Kupować będzie na potęgę. Przez brytyjskie media przewinęły się dziesiątki nazwisk zawodników, którzy mogą trafić na City of Manchester Stadium. Z kolei inne zespoły będą sprzedawać. Tak będzie czynił West Ham United mający problemy finansowe. Najlepsi piłkarze mogą odejść z Upton Park, a razem z nimi Gianfranco Zola. Włoch kategorycznie domaga się pozostania swoich czołowych graczy. Innego zdania są działacze. Wielkich transferów nie zapowiadają czołowe zespoły ligi: Chelsea Londyn, Arsenal Londyn i Manchester United. "Tylko desperaci kupują w zimie" - panuje ogólne stwierdzenie. Swój skład nieznacznie planuje wzmocnić Aston Villa, która potrzebuje napastnika i to dobrej klasy. Kupować zamierza również Tottenham Hotspur, ale Koguty czynią tak co okienko transferowe. Jednak kluby z Premiership tym razem nie zamierzają wydawać fortun na nowych graczy. Kryzys finansowy także im dał się we znaki.
Polacy znów bez błysku
Tomasz Kuszczak, Łukasz Fabiański oraz Euzebiusz Smolarek to piłkarze, którzy w 20 kolejkach Premiership uzbierali dla Polski 11 występów. Mało. Bardzo mało - zwłaszcza, że Fabiański zagrał w sumie 12 minut, a Smolarek i Kuszczak raz pojawili w podstawowym składzie. To bardzo słaby wynik. Na ławkach rezerwowych siedzieli: Tomasz Cywka, Tomasz Kupisz (obaj Wigan Athletic), Bartosz Ślusarski oraz Jarosław Fojut (Bolton Wanderers). Bramka Smolarka w Pucharze Anglii może dać nadzieję, że wreszcie coś zmieni się na lepsze. Mało prawdopodobne jest, by jakiś Polak zawitał w styczniu do Premiership. Wprawdzie prasa donosi, że Artur Boruc jest łączony z przejściem do Newcastle United, ale wydaje się to mało realne.