- On z zarządzaniem nie miał nic wspólnego. Po zakończeniu gry w piłkę był trenerem, zajął się polityką, a z kierowaniem firmą nie miał nic wspólnego. Siłą Grzegorza powinni być ludzie wokół niego. Ale i tutaj widzę pewne braki. Nie ma inwencji, siły przebicia, odpowiednich kwalifikacji - powiedział na łamach Polska The Times.
Czy Boniek spełniałby wymogi, które teraz stawia Lacie? - Miałem koncepcję zmian, wiedziałem, jak to zrobić. Ale bycie prezesem PZPN to nie jest dla mnie sprawa życia i śmierci. Nie wybrali mnie, to podziękowałem i odszedłem na bok. Nie pchałem się na szefa PZPN, żeby dobrze zarabiać. Jak zarabiam, to muszę od A do Z za wszystko odpowiadać. Od roboty prezes związku powinien mieć grupę ludzi. A sam prowadzić swój biznes, mieć swoje zajęcia, a nie być pracownikiem związku. Wtedy ma dystans do PZPN i nie jest jego niewolnikiem.