Przed środową konfrontacją sosnowiczanie byli w wybornych nastrojach, choć I ligę rozpoczęli od jednej porażki i jednego zwycięstwa, to w obu spotkaniach pokazali się z dobrej strony. Ich rywale z Zabrza mają słabszy okres gry, lecz miano faworyta należało właśnie do nich.
[ad=rectangle]
Jednak na boisku nie było widać różnicy klas rozgrywkowych, w których występują obie drużyny. Zagłębiacy nie rozpoczęli najlepiej tego meczu, co wykorzystali zabrzanie. W 22. minucie wynik otworzył Bartosz Iwan. - W pierwszej połowie nic nie wskazywało, że możemy polec w takim stosunku. Wszystko, co sobie założyliśmy, było realizowane, była gra, była walka, była zdobyta bramka - powiedział Józef Dankowski.
Pierwsza połowa należała do Górnika Zabrze, lecz po przerwie obraz gry uległ zmianie. Z biegiem czasu piłkarze Zagłębia Sosnowiec rozkręcali się, a pierwsza bramka - zdobyta w efektowny sposób przez Łukasza Sołowieja - dodała im pewności siebie. Poszli oni za ciosem i po trafieniach Krzysztofa Markowskiego i Michała Fidziukiewicza triumfowali 3:1.
Nic więc dziwnego, że po zakończeniu spotkania zabrzanie schodzili z murawy w złych nastrojach. - Niestety, dwa momenty gapiostwa w drugiej połowie... i po meczu - ubolewał Dankowski.
Słaba passa Górnika sprawia, że dosyć głośno mówi się o zmianach w sztabie szkoleniowym zespołu. Kibice z Zabrza, którzy byli obecni na meczu, jeszcze w czasie jego trwania głośno domagali się zmiany trenera, skandując między innymi "Nic tu po tobie, Warzycha, nic tu po tobie".
- Każda misja kiedyś się zaczyna i kiedyś się kończy, tak jak każda passa. Mam nadzieję, że passa, która dotknęła Górnik też się skończy. A co do naszej misji, to jeszcze trwa dzisiaj -
powiedział Dankowski. Póki co Robert Warzycha nie podał się do dymisji.