GKS Tychy wrócił na właściwe tory. "Nie ma prawa być zawodnika, który odpuszcza"

GKS Tychy w sobotę pokonał ROW 1964 Rybnik 3:1 i odniósł pierwsze zwycięstwo na otwartym w lipcu Stadionie Miejskim. - Taki był nasz zamiar by wreszcie tu wygrać - przyznał Kamil Kiereś.

GKS Tychy sezon rozpoczął od dwóch porażek. Najpierw w meczu rundy wstępnej Pucharu Polski uległ na wyjeździe III-ligowej Garbarni Kraków, a w starciu 1. kolejki tyszanie przegrali u siebie w kiepskim stylu z Wisłą Puławy. Odmiana nastąpiła tydzień temu w Zambrowie, gdzie GKS wygrał 2:1 z tamtejszą Olimpią. Pokaz dobrej gry GKS kontynuował w starciu z ROW 1964 Rybnik.
[ad=rectangle]
W meczu z rybniczanami Trójkolorowi wygrali 3:1, a bohaterem zespołu był Łukasz Grzeszczyk, który zdobył wszystkie bramki dla gospodarzy. - Tydzień temu wygraliśmy ważne spotkanie w Zambrowie i właśnie taki triumf smakuje wtedy, gdy w następnym meczu drużyna pokusi się o trzy punkty u siebie. Taki był nasz zamiar by wygrać wreszcie pojedynek na stadionie w Tychach. Mieliśmy trudnego rywala, ale zależało nam na tym, by dobrze wejść zarówno w pierwszą, jak i drugą połowę. Potrafiliśmy bardzo szybko otworzyć wynik to było znamienne dla meczu. Trzeba pochwalić całą drużynę - ocenił Kamil Kiereś.

Grzeszczyk nieoczekiwanie zagrał na "dziewiątce" i spełnił oczekiwania trenera, a jednocześnie zapisał się w historii klubu. To właśnie on zdobył pierwszą bramkę dla GKS-u na nowym stadionie. - W spotkaniu z Wisłą Puławy widoczny był brak zawodnika na pozycji numer dziewięć. W meczu w Zambrowie kontuzji doznał Piotr Okuniewicz. Musieliśmy sobie poradzić i coś wymyślić na ten mecz. Decyzja była taka, że na szpicy zagra Łukasz Grzeszczyk. To nie jest jego pozycja, nigdy na niej chyba nie grał, ale dobrze odnajdywał się na boisku. Cieszymy się z tego, ale myślę że bardziej musimy patrzeć na to, jak dużo pracy przed nami - stwierdził Kiereś.

W tygodniu poprzedzającym spotkanie w Tychach na treningach szkoleniowiec tyskiego klubu testował różne ustawienia, ale najczęściej na dziewiątce w treningowych grach występował Grzeszczyk. Decyzja ta była ryzykowna, ale jak widać opłacalna. - Praca po meczu jest taka, że wszystko zaczyna się od analizy. Jakiś zarys składu wtedy powstaje i próbujemy to w treningach. Na tej pozycji powstał wakat, próbowaliśmy Grzeszczyka, ale gry treningowe to za mało, by dostać odpowiedź. Ryzykowaliśmy z wystawieniem go na tę pozycję - powiedział Kiereś.

Mecz z ROW 1964 Rybnik na ławce rozpoczęli między innymi Mariusz Zganiacz i Damian Szczęsny, którzy na boisku pojawili się po przerwie. Rywalizacja o miejsce w pierwszym składzie GKS-u jest bardzo zacięta. - Niektórzy mają nazwiska, ale muszą rywalizować z pozycji ławki. Takie zachowanie proporcji pomiędzy młodzieżą i starszymi zawodnikami sprawia, że nie ma prawa być zawodnika, który odpuszcza - przyznał trener tyskiego klubu.

Komentarze (0)