Premier League: Bezbramkowy, ale znakomity hit, Petr Cech znów wielki!

East News
East News

Starcie Arsenalu z Liverpoolem nie przyniosło goli, ale na brak emocji absolutnie nie można było narzekać. Bohaterem gospodarzy został Petr Cech, który momentami bronił wręcz zjawiskowo.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsza połowa była popisem The Reds, a zwłaszcza błyskotliwie grającego Philippe Coutinho. Już w 3. minucie Brazylijczykowi zabrakło do szczęścia centymetrów. Doszedł wówczas do piłki po podaniu Christiana Benteke, jednak uderzył w poprzeczkę.

Po kilku chwilach gola fetowali gospodarze, lecz ta radość okazała się przedwczesna. Aaron Ramsey wykorzystał prostopadłe podanie Santiego Cazorli, trafił do siatki, tyle że sędzia Michael Oliver odgwizdał kontrowersyjnego spalonego.
[ad=rectangle]
Tak groźne akcje Arsenalu w pierwszej części były jednak rzadkością. To Liverpool prezentował się lepiej i stworzył kilka znakomitych szans, po których powinien prowadzić. W 39. minucie nieprawdopodobną interwencję zaliczył Petr Cech, który w sobie tylko znany sposób zatrzymał uderzenie Benteke z najbliższej odległości. To była absolutna maestria, czeski golkiper przypomniał, że niegdyś - jeszcze w barwach Chelsea - był specjalistą od wychodzenia obronną ręką z sytuacji beznadziejnych.

W 44. minucie znów błysnął Coutinho, który grał z przyjemną dla oka swobodą i niemiłosiernie gnębił defensywę Kanonierów. Tym razem oddał techniczny strzał z ostrego kąta, po którym Cech końcami palców sparował futbolówkę na słupek.

Arsenal wytrwał z bezbramkowym remisem do przerwy i mógł odetchnąć, bo ten wynik był dla niego bardzo szczęśliwy. Po powrocie obu ekip z szatni obraz gry się jednak zmienił. Teraz to Kanonierzy mieli inicjatywę, a zespół Brendana Rodgersa spuścił z tonu i z upływem czasu był coraz bardziej zadowolony jednego oczka.

W 60. minucie piłkarze z Anfield mieli mnóstwo szczęścia po tym jak Alexis Sanchez huknął z ostrego kąta w słupek. Dziesięć minut później błysnął Simon Mignolet, który obronił strzał z bliska pociąganego za koszulkę Oliviera Girouda. W samej końcówce z kolei przyjezdni najedli się strachu po niefortunnej interwencji Martina Skrtela, który był bliski strzelenia gola samobójczego. Ostatecznie piłka minimalnie minęła słupek.

Arsenal jeszcze naciskał, robił co mógł, by wyszarpnąć trzy punkty, ale w doliczonym czasie belgijski golkiper The Reds poradził sobie z kąśliwą próbą Alexa Oxlade'a-Chamberlaina. W efekcie remis 0:0 utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego. Gole to jedyne, czego brakowało poniedziałkowemu szlagierowi. Tempo było świetne, mnożyły się również czyste sytuacje i wspaniałe parady bramkarskie.

Kanonierzy mają teraz na koncie cztery punkty, zaś Liverpool siedem. Liderem - z maksymalną zdobyczą - pozostaje Manchester City.

Arsenal Londyn - Liverpool FC 0:0

Składy:

Arsenal Londyn: Petr Cech - Hector Bellerin, Calum Chambers, Gabriel Paulista, Nacho Monreal, Francis Coquelin (82' Alex Oxlade-Chamberlain), Aaron Ramsey, Mesut Oezil, Santi Cazorla, Alexis Sanchez, Olivier Giroud (73' Theo Walcott).

Liverpool FC: Simon Mignolet - Emre Can, Dejan Lovren, Martin Skrtel, Nathaniel Clyne, James Milner, Philippe Coutinho (87' Alberto Moreno), Lucas Leiva (75' Jordan Rossiter), Joe Gomez, Roberto Firmino (63' Jordon Ibe), Christian Benteke.

Żółte kartki: Gabriel Paulista (Arsenal Londyn) oraz Martin Skrtel, Emre Can, Joe Gomez, Simon Mignolet (Liverpool FC).

Sędzia: Michael Oliver.

[event_poll=53009]

Źródło artykułu: