Serb reprezentował barwy ekipy z Lizbony w latach 2005-2007 i właśnie z niej przeniósł się do Kolejorza, w którym w 2013 roku zakończył karierę. Dziś prowadzi III-ligowe rezerwy mistrza Polski.
- Myślę, że Belenenses może być dla Lecha o tyle niewygodnym przeciwnikiem, że preferuje futbol techniczny i bardzo zorganizowany. Łatwiej byłoby chyba ze Skandynawami, a nawet Anglikami, którzy grają siłowo - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Ivan Djurdjević.
[ad=rectangle]
Jak Belenenses wypada na tle portugalskich potentatów? - Od Benfiki, FC Porto i Sportingu Lizbona jest na pewno słabsze. Myślę, że mocniejsza była nawet SC Braga, z którą mierzyliśmy się pięć lat temu po wyjściu z grupy w Lidze Europy. Jednak dużym atutem każdego zespołu z Portugalii jest świetne wyszkolenie techniczne. To jest główny powód, dla którego Kolejorz musi być czujny - dodał.
W kadrze zespołu z dzielnicy Belem nie ma wielkich nazwisk, ani zawodników, których kojarzyłby każdy polski kibic. Wszyscy jednak znają trenera Ricardo Sa Pinto - w przeszłości etatowego reprezentanta Portugalii. - Można powiedzieć, że to największa gwiazda drużyny. On już zebrał spore doświadczenie, bo pracował choćby w Sportingu czy Crvenej Zveździe Belgrad. Sa Pinto jest bardzo wymagający wobec swoich podopiecznych i wymaga dużej dyscypliny. Przy tym potrafi jednak zbudować pozytywnego ducha. Przenosi własną charyzmę na piłkarzy i dlatego jako całość Belenenses jest mocne, mimo że nie ma w składzie głośnych nazwisk - zaznaczył Djurdjević.
Serb uważa, że ekipa Macieja Skorży nie powinna się przesadnie obawiać. - Gdy wchodzisz do fazy grupowej, to presja nie jest już tak duża i łatwiej pokazać się z dobrej strony. Znam to z własnego doświadczenia. Pięć lat temu wpadliśmy na Juventus i Manchester City, mimo to zaprezentowaliśmy się bardzo korzystnie i udało się awansować dalej. Trzeba o tym pamiętać, bo ten sukces jest jak najbardziej do powtórzenia - zakończył.