Mateusz Bartków: Gra się do końca

Obrońca Sandecji Nowy Sącz strzelił drugą bramkę w sezonie, ale jego drużyna w 7. kolejce I ligi przegrała z Wisłą Płock. - Diametralnie obniżyliśmy poziom w II połowie - powiedział Mateusz Bartków.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Udana pierwsza połowa i prowadzenie 1:0 zupełnie nie zapowiadały takich boiskowych wydarzeń po zmianie stron. Piłkarze Sandecji na początku drugiej połowy, chyba zostali w szatni. - Fatalne wejście w drugą część zaważyło o losach spotkania. Nie przystoi po udanych 45 minutach, tak szybko stracić bramki po przerwie i tak diametralnie obniżyć poziom. Wydawało nam się, że wyszliśmy na drugą część zmotywowani, pobudzaliśmy się. Musimy nad tym aspektem popracować, bo sytuacja nie zdarza się pierwszy raz - zauważył strzelec bramki dla Sandecji Mateusz Bartków.

Trzeba przyznać, że każdy gol strzelony przez Nafciarzy, wynikał z błędów biało-czarnych. Matej Nather w 51. minucie faulował tuż przed polem karnym, co było efektem zbyt krótkiego wybicia piłki z pola karnego. Słowak ratował się przewinieniem, po którym Cezary Stefańczyk przymierzył z rzutu wolnego. Wydaje się, że strzał był do wyciągnięcia przez bramkarza Marka Kozioła. Dwie kolejne bramki strzelone przez Arkadiusza Recę to też efekt pomyłek defensorów.

- Wisła Płock też w I połowie popełniała błędy, a my mieliśmy swoje sytuacje. Piłka nożna jest grą błędów. Nie ważne kto się myli, gra się do 90 minuty. Trzeba być bardziej pazernym, ale też skoncentrowanym przez całe spotkanie - podkreślił Bartków.

Sądeczanie podtrzymali swoją niechlubną tradycję. Poprzednie zwycięstwo z Wisłą Płock datuje się na 2009 rok. - Sandecja teraz jest nową drużyną i nie interesuje nas co było w poprzednich latach. Karta powinna się odwrócić. Jeśli poprawimy wejście w II połowę, będziemy wygrywali mecze. Jestem dobrej myśli - zakończył obrońca Bianconerich.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×