Mateusz Bartków: Gra się do końca
Obrońca Sandecji Nowy Sącz strzelił drugą bramkę w sezonie, ale jego drużyna w 7. kolejce I ligi przegrała z Wisłą Płock. - Diametralnie obniżyliśmy poziom w II połowie - powiedział Mateusz Bartków.
Udana pierwsza połowa i prowadzenie 1:0 zupełnie nie zapowiadały takich boiskowych wydarzeń po zmianie stron. Piłkarze Sandecji na początku drugiej połowy, chyba zostali w szatni. - Fatalne wejście w drugą część zaważyło o losach spotkania. Nie przystoi po udanych 45 minutach, tak szybko stracić bramki po przerwie i tak diametralnie obniżyć poziom. Wydawało nam się, że wyszliśmy na drugą część zmotywowani, pobudzaliśmy się. Musimy nad tym aspektem popracować, bo sytuacja nie zdarza się pierwszy raz - zauważył strzelec bramki dla Sandecji Mateusz Bartków.
Trzeba przyznać, że każdy gol strzelony przez Nafciarzy, wynikał z błędów biało-czarnych. Matej Nather w 51. minucie faulował tuż przed polem karnym, co było efektem zbyt krótkiego wybicia piłki z pola karnego. Słowak ratował się przewinieniem, po którym Cezary Stefańczyk przymierzył z rzutu wolnego. Wydaje się, że strzał był do wyciągnięcia przez bramkarza Marka Kozioła. Dwie kolejne bramki strzelone przez Arkadiusza Recę to też efekt pomyłek defensorów.
Sądeczanie podtrzymali swoją niechlubną tradycję. Poprzednie zwycięstwo z Wisłą Płock datuje się na 2009 rok. - Sandecja teraz jest nową drużyną i nie interesuje nas co było w poprzednich latach. Karta powinna się odwrócić. Jeśli poprawimy wejście w II połowę, będziemy wygrywali mecze. Jestem dobrej myśli - zakończył obrońca Bianconerich.