Trafiłeś do Schalke 2 lata temu z Lechii Gdańsk. Jak z perspektywy czasu oceniasz swoje przenosiny do Niemiec?
Oktawian Skrzecz: Przez 2 lata spędzone w Niemczech stałem się bardziej dojrzałym zawodnikiem pod względem piłkarskim, ale również mentalnym. Ten okres mogę zapisać jedynie na plus. Przenosiny do Schalke były zdecydowanie dobrym wyborem i krokiem w mojej karierze.
Przeskok był duży? Można w ogóle porównywać to, co zastałeś w Niemczech, do tego, co jest w Polsce?
- Jeżeli chodzi o infrastrukturę w Niemczech i w Polsce, to nie możemy tego nawet porównywać. W Schalke mamy do dyspozycji 6 boisk, basen, saunę, siłownię i centrum medyczne. Jeżeli chodzi o treningi i poziom gry, to był to olbrzymi przeskok. Potrzebowałem roku, by wejść na ten poziom. Zupełnie inne jest tempo gry, czy ciężar treningów. To między innymi przez to niewiele grałem w pierwszym sezonie. Musiałem się przystosować i przestawić.
Zatem może lepiej było zostać w Lechii? Tam droga do pierwszej drużyny mogła być znacznie krótsza?
- To nie było tak, że chciałem koniecznie odejść z Lechii i wyjechać do Niemiec. Zaoferowano mi kilkaset złoty brutto miesięcznie, ale nie chodziło o pieniądze. Oczekiwałem od klubu wsparcia i deklaracji, że chcą na mnie stawiać i zależy im na moim rozwoju. Nic takiego jednak nie usłyszałem. Dlatego zdecydowałem się na przenosiny do Schalke i z perspektywy czasu widzę, że był to bardzo dobry wybór.
Nie da się jednak ukryć, że wybrałeś dużo bardziej ryzykowną ścieżkę kariery. Przebić się do pierwszej drużyny Schalke może być niezwykle trudno.
- Stawiam przed sobą ambitne cele i chciałbym już po tym sezonie trafić do szerokiej kadry pierwszej drużyny. Nie ma jednak co ukrywać, piłkarz zagraniczny ma w Niemczech trudniej, by zaistnieć. Można więc powiedzieć, że w jakimś stopniu wybrałem cięższą drogę kariery. W tym sezonie rozegrałem 4 mecze, zaliczyłem gola i 2 asysty. Jestem z tych spotkań bardzo zadowolony, moja forma zwyżkuje. Widzą to również trenerzy, którzy mnie chwalą.
Wcześniej nie było jednak aż tak różowo. W swoim pierwszym sezonie w Niemczech grałeś bardzo mało. Później więcej, ale prześladowały cię kontuzje.
- W pierwszym sezonie pojawiały się momenty zwątpienia. Grałem mało i po pół roku chciałem wracać do Polski. Zacisnąłem jednak zęby i postanowiłem walczyć do końca. W kolejnych rozgrywkach rozegrałem już 600 minut, strzeliłem kilka goli i dołożyłem do tego parę asyst. Przez kontuzje straciłem jednak prawie pół roku. Najpierw złamana kostka, później pęknięta kość policzkowa. W tym sezonie chcę wreszcie pokazać na co mnie naprawdę stać.
Do tego wszystkiego doszedł jeszcze dramat rodzinny (śmierć ojca Oktawiana - przyp. red.). Działacze Schalke bardzo ci wtedy pomogli.
- Po śmierci taty Schalke zadbało o to, bym miał wsparcie rodziny, która przeprowadziła się do Niemiec. Miałem olbrzymie wsparcie ze strony klubu. Chcieli, bym w tym trudnym okresie mógł skupić się tylko na piłce. Robili co w ich mocy, za co jestem im bradzo wdzięczny. Pokazali, że im na mnie zależy i wierzą w mój talent. Gdyby tak nie było, to nie spotkałoby mnie tyle dobrego z ich strony.
W klubie nie grałeś za wiele, ale byłeś powoływany do reprezentacji Polski.
- Mecze reprezentacji Polski były wówczas dla mnie odskocznią od problemów. Wyjazdy na kadrę były dla mnie bardzo ważne.
W drużynie Schalke występuje również Michael Olczyk, który jest powoływany do reprezentacji Polski. Jego obecność w drużynie była dla ciebie pomocna?
- Gdy przyszedłem do Schalke to nawet nie wiedziałem, że jest tam ktoś z polskimi korzeniami. Potrzebowaliśmy czasu żeby się poznać, teraz jesteśmy już dobrymi kolegami.
Poprzedni sezon był dla ciebie pechowy ze względu na kontuzje, jednak zakończył się sukcesem, jakim było zdobycie mistrzostwa Niemiec. Jak smakuje taki sukces?
- To był mój pierwszy wielki sukces w karierze i bardzo fajne przeżycie. Na finale z Hoffenheim było 13,5 tysiąca osób. Wygraliśmy na stadionie w Wattenscheid 3:1. Znalazłem się w kadrze, ale akurat wracałem po kontuzji i nie wystąpiłem w tym spotkaniu. Jednak sama obecność w drużynie znaczyła dla mnie bardzo wiele.
W Schalke jesteś wystawiany na prawym skrzydle. Tymczasem w Polsce występowałeś jako środkowy, ofensywny pomocnik. Trudno było się przestawić?
- W Lechii 10 lat występowałem na pozycji ofensywnego pomocnika. Tylko w reprezentacji Polski grałem na prawym skrzydle. W Schalke od razu ustawili mnie jako skrzydłowego. Ta pozycja to zupełnie inne założenia taktyczne, dużo pracy w defensywie. Na początku moja gra nie wyglądała najlepiej. Teraz nie mam z tym już żadnych problemów. Stałem się bardziej uniwersalnym zawodnikiem. Mogę grać na kilku pozycjach i jest to na pewno mój duży atut.
Do Niemiec wyjeżdżałeś jako jeden z największych talentów w Polsce. Teraz trenujesz w jednej z najlepszych akademii w Europie. Jak podchodzisz do tego całego szumu, jaki zrobił się wokół twojej osoby?
- Starałem się podchodzić do tego spokojnie. Presja oczywiście jest, ale ona raczej pomaga, niż przeszkadza. Robię swoje, by za rok, czy dwa móc powiedzieć sobie, że zrobiłem wszystko, co w moje mocy, by zaistnieć w Schalke. Nie chcę mieć później do siebie pretensji, że coś zaniedbałem.
W tym sezonie masz już na koncie rozegranych 311 minut, gola i 2 asysty. To będą przełomowe rozgrywki?
- To jest dla mnie najważniejszy rok w U-19. Mam nadzieję, że dostanę szansę treningów w pierwszym zespole Schalke i podpiszę profesjonalny kontrakt. Po ostatnich meczach czuję, że mam na to szansę. Wszystko zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Czuję, że jestem w gazie i jestem przekonany, że mogę grać jeszcze lepiej.
W Schalke pracujesz pod okiem Norberta Elgerta, który jest jednym z najlepszych fachowców od szkolenia młodzieży na świecie. Spod jego ręki wyszło wielu znakomitych piłkarzy. Co więcej trener nie szczędzi w ostatnim czasie ciepłych słów pod twoim adresem.
- Trener mnie chwali i czuję jego wsparcie. Dochodzą do mnie sygnały, że jeżeli dalej tak będę trenował i spisywał się w meczach, to zostanę za to nagrodzony. Wszyscy wychowankowie Schalke wychodzili spod ręki Norberta Elgerta, np. Mesut Oezil, który obecnie gra w Arsenalu. Jest to jeden z najlepszych trenerów na świecie. Gdy ktoś taki chwali, to jest to świetne uczucie i mobilizuje to jeszcze bardziej do ciężkiej pracy.
Schalke gra również w młodzieżowej LM. Już na początku trafiliście na bardzo silnego rywala - Ajax Amsterdam. Starcie dwóch faworytów do wygrania tych rozgrywek. Przedwczesny finał?
- Schalke i Ajax to dwie najlepsze akademie w Europie. Trochę szkoda, że trafiliśmy na nich już na początku, ale jeżeli zdołamy ich przejść, to wszyscy będą czuli przed nami respekt i będą musieli się nas bać w dalszych rundach.
Jak wyglądają twoje kontakty z zespołem seniorów Schalke?
- Z pierwszym zespołem trenują zawsze starsze roczniki z kadry U-19. My na razie czekamy na sygnał od trenera. Jeżeli w seniorach będą jakieś braki, to ktoś z naszego zespołu na pewno dostanie szansę. Liczę na to, że dzięki mojej postawie w ostatnich meczach będzie mi dane już w tym roku trenować z seniorami.
Sam mówisz, że chcesz w tym sezonie przebić się do szerokiej kadry pierwszej drużyny. Co, jeżeli się nie uda? Będziesz chciał udać się na wypożyczenie?
- Na razie skupiam się tylko na teraźniejszości i mojej grze w Schalke. Tak jak powiedziałem, chcę dostać się do drużyny seniorów i tylko to się dla mnie liczy. Nie myślę o tym, co będzie za rok.
W pierwszym zespole poprzeczka będzie zawieszona jednak bardzo wysoko. Klaas-Jan Huntelaar, czy Felix Platte - te nazwiska muszą robić wrażenie. Myślisz, że uda ci się zaakcentować swoją obecność w seniorach, czy raczej twardo stąpasz po ziemi i wiesz, że będziesz musiał czekać na swoją szansę?
- Wszyscy młodzi zawodnicy w Schalke są wprowadzani stopniowo do pierwszego zespołu. Najpierw trenują z seniorami, później jadą na pierwszy obóz, następnie wskakują do meczowej osiemnastki. Krok po kroku zdobywają pozycję w klubie. W pierwszym składzie jest olbrzymia rywalizacja, wielkie gwiazdy i trudno żeby junior od razu znalazł się w wyjściowej jedenastce. Będę musiał na to solidnie zapracować.
Młodzi zawodnicy trenujący w Schalke marzą żeby kiedyś zagrać w derbach przeciw Borussii Dortmund. Ty też złapałeś tego bakcyla?
- Powiem szczerze, że bardziej elektryzuje mnie mecz Arki Gdynia z Lechią Gdańsk, niż derby Zagłębia Ruhry. Występ w takim pojedynku to jednak fajne doświadczenie. My akurat będziemy grali derby z Borussią Dortmund już w niedzielę. BVB ma komplet punktów i będzie to jeszcze dodatkowy smaczek. Dla naszych kibiców są to bardzo ważne spotkania i nikogo nie trzeba na nie specjalnie mobilizować.
[b]Rozmawiał Przemysław Dubiński
#dziejesiewsporcie: albańscy kibice rozbawili Ronaldo
[/b]