Górnik Zabrze ma za sobą słaby start sezonu, ale w piątek nastąpiło przełamanie śląskiego zespołu. Po serii trzynastu meczów bez wygranej i wyrównaniu klubowego rekordu, zabrzanie pokonali Śląsk Wrocław i przynajmniej na dwa dni opuścili ostatnią pozycję w Ekstraklasie.
Radość z tego sukcesu nie trwała jednak długo. Trójkolorowi myślami są już przy spotkaniu z Lechem Poznań, z którym sąsiadują w ligowej tabeli. - Bardzo długo oczekiwaliśmy na zwycięstwo, ale nie mogę powiedzieć, że kamień spadł z serca. Już myślimy o następnym meczu, będziemy teraz grać z zespołami o wysokich aspiracjach. Cieszymy się ze zwycięstwa, ale trzeba się już skupić na kolejnym pojedynku - powiedział Ołeksandr Szeweluchin.
Mecz ze Śląskiem Wrocław był dla Górnika Zabrze przełomowy pod kilkoma względami. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pierwsi zdobyli bramkę, co nie zdarzyło się w poprzednich ośmiu meczach tego sezonu. - Widziałem, że mamy dobry zespół, ale w mojej opinii zawsze jeden lub dwa mechanizmy zawodziły. W starciu ze Śląskiem byliśmy jedną całością. Byłem pewien, że musimy pierwsi strzelić i wtedy odniesiemy premierowe zwycięstwo. Teraz powinniśmy wrócić na właściwe tory - zadeklarował Ukrainiec.
Było to również pierwsze w obecnej kampanii spotkanie, w którym zabrzanie nie stracili bramki. - W poprzednich meczach przeciwnik stwarza jedną czy dwie sytuacje i strzela bramkę. Każde zero z tyłu cieszy nie tylko mnie jako obrońcę, ale cały zespół. Do tego wygraliśmy więc mamy podwójne święto - stwierdził Szeweluchin.
14-krotni mistrzowie Polski w starciu ze Śląskiem Wrocław pokazali waleczność, determinację i ambicję. Zabrzanie zanotowali więcej odbiorów, strzałów, a także częściej byli przy piłce. - Od pierwszej sekundy było widać u nas więcej determinacji. Śląsk zawsze się stara grać elegancką piłkę. Widać, że musimy dołożyć więcej agresji w odbiorze i przeciwnikom będzie jeszcze trudniej. Było takie założenie i musieliśmy to wykonać - przyznał obrońca Górnika Zabrze.