Nieudana zmiana stylu Korony. Brosz: To jeszcze nie ten czas

- Życie weryfikuje niektóre sprawy. Pierwsza akcja Górnika zmieniła oblicze spotkania - mówił niepocieszony Marcin Brosz, którego Korona Kielce przegrała na zakończenie 9. kolejki Ekstraklasy z Górnikiem Łęczna.

- Wszyscy mieliśmy ogromne oczekiwania związane z tym spotkaniem. Nie ukrywaliśmy tego, że to był ten mecz, który chcieliśmy rozstrzygnąć na własną korzyść. Jesteśmy jeszcze na etapie gdzie ta gra defensywna musi być priorytetem. Wydawało się, że to jest ten moment, kiedy możemy się bardziej otworzyć, budować akcje ofensywne większą ilością podań. To jeszcze nie ten czas, boisko to zweryfikowało - komentował trzecią domową porażkę w tym sezonie szkoleniowiec złocisto-krwistych.

[tag=562]

Korona[/tag] rozpoczęła agresywnie. Z wiarą, że jest w stanie szybko pokonać bramkarza Górnika Łęczna. - Do pierwszej bramki rozgrywaliśmy bardzo przyzwoite spotkanie. Ten gol zmienił całe oblicze meczu. Nie potrafiliśmy się odnaleźć. Walczyliśmy przynajmniej o honorową bramkę. Szkoda, że nawet to nam się nie powiodło.

Pojedynek z zespołem Jurija Szatałowa fragmentami przypominał ten z Cracovią (0:3). Wtedy również kielczanie odbijali się od defensywy rywala jak od ściany, dostając kolejne ciosy. - Życie weryfikuje niektóre sprawy. Chcielibyśmy grać ciekawszą piłkę, ale tak to jest. Niekiedy schowani za podwójną gardą, grając prostszymi środkami jesteśmy bardziej groźni - zauważył Marcin Brosz.

42-letni szkoleniowiec nie załamuje rąk. - I tak pójdziemy w tym kierunku odważniejszej gry, bo to jest nieuniknione. Najczęściej jest tak, że gdy wydaje się, że klub wychodzi na prostą człowiek dostaje obuchem po głowie. Nie wolno się zrażać, musimy dalej pracować i wierzyć w siebie nawzajem - zakończył.

Komentarze (0)