Wiślacy murem za Kazimierzem Moskalem

"Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz" - skandują kibice Wisły Kraków, a murem za swoim szkoleniowcem stoją też piłkarze Białej Gwiazdy.

Pozycja Kazimierza Moskala nie jest mocna niemal od samego początku sezonu, ale 48-letni szkoleniowiec nie daje przełożonym pretekstu do zwolnienia. Po remisie z Lechią Gdańsk (3:3) w 5. kolejce jego posada wisiała na włosku, ale wstawiennictwo Roberta Gaszyńskiego i Zdzisława Kapki uratowało go przed zdymisjonowaniem. W pięciu kolejnych spotkaniach krakowianie zdobyli osiem punktów, co też nie daje władzom swobody w podjęciu decyzji o zwolnieniu szkoleniowca.

"Moskal Kazimierz! Nie rusz Kazika, bo zginiesz" - skandują kibice Wisły Kraków, a murem za swoim szkoleniowcem stoją też piłkarze Białej Gwiazdy. - Nie chcę tego komentować, bo to nie jest moja rola. Zapewniam jednak, że bardzo dobrze nam się pracuje z trenerem Moskalem. Przygotowanie i treningi - wszystko jest na najwyższym poziomie. To my jesteśmy wykonawcami i to głównie od nas zależy od tego, co się dzieje na boisku - mówi Paweł Brożek.

Arkadiusz Głowacki przyznaje, że szatnia Wisły stara się odciąć od informacji o możliwym zwolnieniu Moskala: - Różnymi doniesieniami się nie przejmujemy. Jest pewna zasada, która pozwala zachować spokój, czyli nie czytać różnych doniesień. Powiedziałbym że najlepiej nie orientować się w różnych tematach, wtedy można skupić się tylko na pracy.

Sposób na zapewnienie szkoleniowcowi spokoju jest jeden - seryjne zdobywanie punktów. Tymczasem krakowianie nie potrafią wygrać dwóch ligowych meczu z rzędu już od października 2014 roku. Teraz po efektownym triumfie z Podbeskidziem Bielsko-Białą (6:0) zaledwie zremisowali przy Reymonta 22 z Koroną Kielce (0:0).

- Wiedzieliśmy, że po takim meczu jak z Podbeskidziem kolejny musi być trudniejszy. Spodziewaliśmy się tego, że kolejny rywal zagra właśnie tak, jak zagrała Korona - mówi Głowacki i dodaje: - Możemy mówić, że brakło trochę szczęścia. Po wcześniejszych meczach mogliśmy mówić, że mogliśmy lepiej rozegrać piłkę, lepiej dograć, lepiej uderzyć. Teraz, przy tak skomasowanej obronie Korony, ciężko było cokolwiek zrobić, ale kilka szans było. Po prostu zabrakło wykorzystania tych sytuacji.

- Korona grała dużo lepiej taktycznie od Podbeskidzia i ciężko było sforsować jej obronę. Rywale grali blisko siebie. Liczyliśmy na to, że po meczu w Bielsku w końcu ruszymy z serią zwycięstw, ale trudno - trzeba będzie na to trochę poczekać - dodaje Brożek.

Komentarze (0)