Rozmawiać po meczu jednak nie chciał. Wyszedł drugim wyjściem omijając czekających dziennikarzy. Ponoć obiecał, że porozmawiamy następnym razem. A szkoda, bo w niedzielę było co opowiadać. Kuświk wykorzystał podanie Milosa Krasicia, potem nie dał szans Konradowi Forencowi przy rzucie karnym. W niedzielę oddał trzy strzały, zdobył dwie bramki. Zrobił to, co snajper robić powinien.
Przemówili za niego koledzy. - Cieszą mnie bramki Grześka Kuświka, bo długo czekał na przełamanie - skomentował Michał Mak, strzelec trzeciego gola dla gospodarzy.
Długo, bo od połowy maja. 28-letni napastnik dał wtedy zwycięstwo Ruchowi Chorzów w wyjazdowym meczu z Górnikiem Łęczna. Kuświk wiedział wówczas, że jego przygoda ze śląskim klubem się kończy. Był temat wyjazdu za granicę, była możliwość podboju Turcji, miał przejść do Rizesporu. Dzisiaj w tym klubie bramki strzela jednak Patryk Tuszyński.
Kuświk miał być zaś lekiem na nieskuteczność Lechii. Gdańszczanie osłabieni odejściem Kevina Friesenbichlera i Antonio Colaka potrzebowali snajpera gwarantującego im kilkanaście goli w sezonie i wychowanek GKS Zawisza Sośnie wydawał się idealnym wyborem. Czternaście i dwanaście goli strzelał przecież w dwóch poprzednich sezonach. Początek w Gdańsku był jednak trudny, bo dołączył do zespołu w trakcie sezonu, do tego trochę męczyły go urazy.
Niedzielny mecz z Zagłębiem powinien więc być przełamaniem. I dla niego i dla drużyny. Lechia wygrała bowiem po raz pierwszy od miesiąca.
#dziejesiewsporcie: piękny gest Hulka