Chwilowy kryzys napastnika Korony?

Michał Przybyła miał rewelacyjne wejście w sezon - trzy gole w dwóch meczach. W ostatnich tygodniach jego skuteczność nie jest już jednak tak wysoka. Czy w spotkaniu z Podbeskidziem przerwie strzelecką indolencję?

Dwa trafienia przeciwko Jagiellonii Białystok oraz po jednym w Lubinie i Warszawie - taki jest aktualny dorobek strzelecki Michała Przybyły z Korony. - Cieszy mnie, że tak to się potoczyło. Ale chcę zdobywać więcej bramek - przekonuje 21-latek, który w ostatnich czterech kolejkach nie potrafił znaleźć drogi do bramki.

Chociaż Przybyła wystąpił we wszystkich dziesięciu meczach, to często rozpoczynał spotkania na ławce rezerwowych. - To, że mecz zaczynam z ławki może też zadziałać pozytywnie. To sygnał, że może dawałem od siebie za mało i muszę się wtedy bardziej starać, żeby w kolejnym meczu zagrać od początku - mówi.

Napastnik ze spokojem podchodzi do słabszej skuteczności. Tłumaczy to między innymi względami taktycznymi. - W każdy meczu staram się zagrać jak najlepiej. Czasami jest tak, że trzeba popracować trochę z tyłu. Miejmy nadzieję, że w tym meczu licznik się ruszy.

Dlaczego akurat w starciu z Podbeskidziem miałby po raz piąty wpisać się na listę strzelców? - Z tego co wiem wcześniejsze mecze z Podbeskidziem były udane dla Korony - wyjaśnia. Urodzony w Busku-Zdroju zawodnik wierzy, że jego drużynie uda się zainkasować komplet punktów. - Chcemy pokazać kibicom, że stać nas na zwycięstwo. Wiadomo, że najważniejsze są punkty a nie styl, ale miejmy nadzieję, że wygramy i do tego w dobrym stylu.

Gdy Górale po raz ostatni gościli przy Ściegiennego Michał Przybyła był głębokim rezerwowym, a samo spotkanie obserwował z trybun. Od tego czasu wiele się zmieniło. - Sport jest taki, że nigdy nic nie wiadomo i nie można za daleko wybiegać  w przyszłość tylko trzeba żyć tym, co dzieje się wokół mnie. Wtedy nie myślałem o tym, obecnie jestem w tym miejscu w którym jestem, chcę się rozwijać i mam nadzieję, że moja gra będzie dawała punkty Koronie - kończy.

Komentarze (0)