Jeszcze kilka tygodni temu nie było osoby, która byłaby wstanie przewidzieć jaki obraz nędzy i rozpaczy będzie w Lechu Poznań w połowie października. Mistrz Polski popadł w marazm - zarówno sportowy, jak i organizacyjny. Ostatnie miejsce w Ekstraklasie, nikłe szanse na wyjście z grupy Ligi Europy oraz wyludniające się trybuny.
Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Lekiem na całe zło ma być Jan Urban, który ostatecznie zastąpił Macieja Skorżę na posadzie trenera. Decyzja ta nie przyszła zarządowi łatwo, ale innego wyjścia nie było. Mimo iż Skorża osiągnął z Lechem w rok bardzo dużo, to nie wyglądał na osobę mającą pomysł na wyprowadzenie drużyny z kryzysu. Sprawiał wrażenie bezradnego, zagubionego, a jego decyzje personalne często budziły wiele kontrowersji i nie wpływały pozytywnie na grę oraz osiągane wyniki.
Kibice Lecha byli podzieleni co do opinii dotyczącej zwolnienia Skorży. Jedni winę zrzucili na niego, część na piłkarzy, a jeszcze inni na zarząd. Ciężko jednoznacznie wskazać przyczynę tak katastrofalnej sytuacji, bo wydaje się ona być irracjonalna. Właściwie ta sama drużyna cztery miesiące temu świętowała mistrzostwo Polski, a teraz jest czerwoną latarnią ligi z dużą stratą do bezpiecznych miejsc. Problem musi być więc złożony.
Czy zatrudnienie Jana Urbana to dobry pomysł? Z Legią Warszawa na krajowym podwórku osiągał dobre rezultaty. Gorzej było już w Europie i innych klubach, które prowadził. Ciężko więc jednoznacznie stwierdzić, że jest to dobry trener, który na pewno pomoże Lechowi. Prawda jest jednak taka, że są trenerzy, którzy w jednych warunkach sobie radzą, a w innych nie. Być może Urban pasuje właśnie do Lecha. Potencjał sportowy jest w tym klubie ogromny. Trzeba go tylko odpowiednio wykorzystać, a tego nie zrobił w ostatnim czasie jego poprzednik.
Urban ma swój styl, który ma porwać drużynę. - Nie jestem trenerem zamordystą, ani katem. Te metody odchodzą do lamusa - powiedział już w negocjacjach z zarządem. Jego motto to słowa Bogdana Wenty: "Jeśli chcesz pracować z ludźmi, zwłaszcza w grach zespołowych, nie możesz ich ciągnąć czy pchać. Oni mają za tobą podążać". W ten sposób chce właśnie przekonać do siebie drużynę i osiągać z nią sukcesy. Zamierza bazować na zaufaniu, radości i optymizmowi. Już od pierwszych zajęć nakładania zawodników, aby uśmiechali się podczas treningów, choć sytuacja wesoła nie jest.
Dużym atutem 53-letniego szkoleniowca jest praca z młodzieżą. Z pewnością był to jeden z czynników decydujących o jego zatrudnieniu. W klubie liczą, że nie tylko wprowadzi do pierwszego zespołu kolejnych wychowanków, ale przede wszystkim uwolni potencjał takich zawodników jak Tomasz Kędziora czy Dawid Kownacki, którzy ostatnio nie zachwycają, a talent mają ogromny.