Silvio Rodić: Gol na 2:2 to moja wina

[tag=566]Górnik Łęczna[/tag] popełnił katastrofalne błędy w defensywie, a mimo to pokonał Jagiellonię Białystok 3:2 po niezwykle emocjonującym meczu. - Jak będziemy tak grali, to nie boję się nikogo - mówi bramkarz Górnika.

Łęczyńska drużyna czekała miesiąc na zwycięstwo przed własną publicznością. Sukces nie przyszedł łatwo, gdyż obrona nie miała swojego dnia. Górnik prowadził już 2:0, ale Jagiellonia Białystok zdobyła kontaktową bramkę jeszcze przed przerwą. Leandro próbował zagrać do Silvio Rodicia, a wmieszał się w to Przemysław Frankowski i strzelił na 2:1. - Kontaktowy gol na 2:1 sprawił, że rywale złapali wiatr w żagle. Mamy dobry zespół. Nie załamaliśmy się psychicznie, graliśmy swoją grę i skończyło się dla nas szczęśliwie - w rozmowie z WP SportoweFakty ocenia Rodić.

Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla Górnika. Rywale dążyli do odrobienia strat i w 52. minucie wyrównał Piotr Grzelczak po błędzie golkipera łęczyńskiej ekipy. - Ten gol to jest moja wina. Chciałem wybić piłkę nogą, ale ona poszła mi pod nią. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy mecz - przyznaje 28-letni bramkarz.

Korzystny wynik sprawił, że gospodarze skupili się na defensywie i od czasu do czasu wyprowadzali groźne kontry. Mogli dobić przeciwnika, lecz nie udało im się to i do końca musieli rozbijać ataki Jagiellonii. - Jagiellonia grała va banque. Chciała strzelić bramkę na 3:3 i prowadziła otwartą grę, wrzucała sporo piłek na przedpole. Świeży (Jakub Świerczok - przyp. red.) w końcówce mógł strzelić na 4:2 i byłoby po meczu, ale do ostatniego gwizdka była walka - zauważa Chorwat.

Dzięki sobotniemu triumfowi Górnik awansował do górnej połowy tabeli. Zielono-Czarni nie przywiązują jednak dużej wagi do tego faktu. - Mamy 17 punktów - to jest super. Jak będziemy tak grali, to ja nie boję się nikogo. Nie możemy spoglądać za daleko, ale skupiamy się na każdym kolejnym meczu i zobaczymy co będzie dalej - podkreśla Rodić.

Komentarze (0)