To było normalne, że kryzys przyjdzie. Bo trzy przegrane z rzędu są kryzysem, choć na przykład wiosną we Wrocławiu, gdy Śląsk nie potrafił wygrać dziesięciu spotkań, przekonywano mnie, że jednak jest inaczej. Trzy porażki trzeciej drużyny w kraju wydźwięk mają jeszcze większy. A jeśli na kończącej sezon Gali Ekstraklasy sam trener białostockiej drużyny mówił mi, że celem było mistrzostwo i że Jagiellonia jest moralnym mistrzem, więc tym bardziej poprzeczkę zawiesił sobie bardzo wysoko.
Jednak, z całym szacunkiem dla Jagiellonii, Lechem ani Legią jeszcze nie jest i długo nie będzie. Aby przetrwać, co roku musi sprzedawać najlepszych piłkarzy. Latem odeszło dwóch najskuteczniejszych (Tuszyński, Piątkowski) oraz jeden lokalny wirtuoz (Dzalamidze). Sprzedała Jagiellonia lidera środka pola Macieja Gajosa i najlepszego obrońcę ligi Michała Pazdana. Zmiennicy - poza Konstiantynem Wassijlewem - na razie nie dają drużynie tego, czego po nich oczekiwano.
Probierz jak zwykle ma te swoje stałe tłumaczenia, jak grę w pucharach (nazywa ją "pocałunkiem śmierci") i związaną z tym modyfikację przygotowań. Choć z drugiej strony, po to gra się w lidze o najwyższe miejsca, żeby pokazać się w Europie. A Jagiellonia zagrała w niej tylko cztery mecze. Trener Jagiellonii lubi też przypomnieć, że wielu piłkarzy wyjeżdża mu na mecze reprezentacji i nie może spokojnie popracować. Generalnie, lubi sobie czasem ponarzekać. Kiedyś w Białymstoku brakowało mu lotniska, ale swoje już za to dostał. I ostatecznie ze stanowiska wtedy poleciał.
W poprzednim sezonie miałem wrażenie, że wyniki Jagiellonii są ponad stan. I ten medal również jest takim osiągnięciem. Tym większa była zasługa trenera, że z jednym z najmłodszych zespołów w lidze wykręcił taki niesamowity rezultat. Zupełnie nie dziwi mnie, że białostoczanie są teraz w środku stawki, bo słabszy okres w końcu musiał przyjść. Co oczywiście nie znaczy, że Jagiellonia za dwa miesiące znowu nie będzie w czołówce. Akurat w Białymstoku Probierz pokazał już nie raz i nie dwa, że potrafi wyciągnąć drużynę z dołka.
- Jeśli chcesz mieć najlepszy piłkarski owoc, wyhoduj go sobie sam - mówił sir Matt Busby. Probierz w poprzednim sezonie niemal z niczego stworzył zespół, którym prawie wygrał ligę. Teraz ten owoc trochę zmarniał, ale trener Jagiellonii dał już przykład, że piłkarskim sadownikiem jest bardzo solidnym.
A gdy będzie nerwowo, jak po meczu z Legią, to zawsze przyda się butelka dobrej whisky. Dostał już taką od jednego z kibiców, bo społeczeństwo jest w Białymstoku ofiarne. I w ogóle kiedyś pewnie postawi mu pomnik.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk