Najpierw 4:4, potem 4:3 - Bayer zapewnia wrażenia kibicom. Voeller: Czegoś takiego nie przeżyłem

W ciągu pięciu dni na BayArena odbyły się dwa spotkania, w których padło aż 15 goli! Aptekarze zdobyli ponad połowę z nich i fani mają więcej powodów do zadowolenia niż niepokoju.

Konrad Kostorz
Konrad Kostorz
EPA/FEDERICO GAMBARINI/PAP / EPA/FEDERICO GAMBARINI/PAP

We wtorek Bayer Leverkusen zremisował 4:4 z AS Roma, choć jeszcze w 80. minucie przegrywał różnicą dwóch goli. W sobotę VfB Stuttgart prowadził na BayArena 2:0 i 3:1, by ostatecznie przegrać 3:4. Zwycięskiego gola strzelił w 89. minucie Admir Mehmedi i wprawił kibiców w euforię.

- Dwóch takich meczów w tak krótkim odstępie czasu jeszcze nigdy nie przeżyłem! Kibice, którzy oglądali te pojedynki, na pewno nie przegapią naszych następnych spotkań - cieszy się dyrektor sportowy Rudi Voeller. - Drużyna nigdy się nie poddaje, walczy do końca i to jest imponujące, ale nie działa korzystnie na nasze nerwy - dodaje działacz Michael Schade, cytowany przez "Bild".

- Zawsze wierzę w odrobienie strat i 1000 razy bardziej wolę zwycięstwo 4:3 niż wymęczoną wygraną 1:0 po bronieniu się przez całe zawody i wyprowadzeniu jednego kontrataku - przekonuje trener Roger Schmidt, choć z pewnością wolałby, żeby jego drużyna obejmowała prowadzenie już na początku i kontrolowała przebieg wydarzeń.

Szkoleniowiec uporał się z ofensywnymi problemami zespołu, który wcześniej zdobywał niewiele bramek, ale postawa formacji obronnej nie napawa optymizmem kibiców. Ogrania wciąż brakuje Jonathanowi Tahowi, Kyriakos Papadopoulos nie jest bezbłędny, a Omer Toprak dopiero wraca do gry po kontuzji.

 Kucharczyk: rozmowa z trenerem po meczu nie ma sensu
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×