W Chojnicach nikomu nie gra się łatwo. Przekonali się podopieczni Stanisława Czerczesowa w meczu o Puchar Polski. Legioniści wygrali zaledwie 2:1, tocząc wyrównany bój z graczami Mariusza Pawlaka. To spotkanie miało napędzić Chojniczankę, która w ligowej tabeli jest praktycznie na samym dnie.
Początek poniedziałkowego spotkania należał do graczy z Chojnic, którzy po strzale Bartłomieja Niedzieli objęli prowadzenie. Radość nie trwała jednak długo, bo jeszcze przed przerwą wyrównał Alan Fialho. Ten sam piłkarz w 71. minucie dał prowadzenie Arce. Chwilę potem podwyższył je Grzegorz Tomasiewicz. Na 2:3 bramkę zdobył Dragan Jelić, ale to było wszystko, na co było stać Chojniczankę w tym meczu.
- Zdobyliśmy bardzo ważne punkty na niezwykle trudnym terenie. Bardzo nas to cieszy. Końcówka była jednak nerwowa. Drużyna z Chojnic zdobyła kontaktową bramkę i do końca musieliśmy drżeć o wynik. Na szczęście udało się dowieźć prowadzenie do samego końca. Na przestrzeni całego meczu stworzyliśmy sporo okazji. Byliśmy dość skuteczni i dlatego zwyciężyliśmy - przyznaje Grzegorz Niciński, opiekun gdynian.
Przed spotkaniem szkoleniowiec Arki dokonał kilku zmian w składzie, które przyniosły oczekiwany efekt. Do pierwszej jedenastki wskoczyli strzelcy bramek - Alan Fialho i Grzegorz Tomasiewicz oraz Michał Renusz.
- Okazuje się, że mam wyrównany i szeroki skład. Zawodnicy, którzy wchodzą z ławki nie zawodzą i dobrze funkcjonują. To pozwoliło nam zdobyć trzy punkty w Chojnicach - podkreśla Niciński.
W piątek Arka Gdynia zagra na własnym boisku z Dolcanem Ząbki. Będzie to szlagier 16. serii gier, ponieważ zespoły sąsiadują ze sobą w ligowej tabeli.