Gracze Sandecji po remisie z Olimpią byli zgodni - taki wynik to niedosyt

- Mecze u siebie powinniśmy rozstrzygać na swoją korzyść - przyznał pomocnik [tag=33650]Bartłomiej Kasprzak[/tag]. Sądeczanie zremisowali z rywalami z Grudziądza. Kibice nie zobaczyli ani jednego gola.

Mecz nie był może porywającym widowiskiem, ale miał momenty. Oba zespoły zaprezentowały kilka ciekawych akcji, zakończonych groźnymi strzałami, ale to Sandecja stworzyła ich więcej. Dlatego też podopieczni Roberta Kasperczyka byli niepocieszni po końcowym gwizdku. - Na pewno jest niedosyt i to duży. Jakby nie patrzeć graliśmy u siebie i to z drużyną zamykającą I-ligową tabelę - zauważył Bartosz Sobotka. - Szkoda tego meczu, bo stworzyliśmy sobie kilka dobrych sytuacji - dodał Bartłomiej Kasprzak.

Na sam koniec I połowy bliski szczęścia był Mateusz Bartków, ale jego "szczupak" minął nieznacznie słupek. Po zmianie stron atrakcyjność spotkania spadła, ale paradoksalnie gospodarze mieli więcej dogodnych strzeleckich okazji. Maciej Małkowski z około 7 metrów nie trafił w bramkę, choć dobrą chwilę szukał sobie pozycji w szesnastce. Innym razem precyzyjne podanie Bartosza Sobotki chciał wykorzystać Filip Piszczek, lecz strzał głową padł łupem bramkarza Michała Wróbla. - Bardzo chcieliśmy wywalczyć pełną pulę - przyznał Kasprzak.

Starania nie przyniosły efektu, ale można też doszukać się pozytywów. Sandecja słynęła z dużej liczby straconych bramek, ale od kilku spotkań gra w obronie poprawiła się. Warto odnotować, że ekipa z Nowego Sącza po raz drugi z rzędu zagrała na zero z tyłu. - To się na pewno ceni, bo na początku sezonu faktycznie mieliśmy z tym sporo kłopotów. Teraz jest lepiej - podkreślił Przemysław Szarek.

Biało-czarni dowieźli remis do szczęśliwego końca, choć przez 6 ostatnich minut spotkania z Olimpią Grudziądz grali w osłabieniu, po wykluczeniu Filipa Piszczka. - Nie da się wygrać, trzeba zremisować. Zagraliśmy na zero z tyłu, z czego się cieszymy, ale u siebie powinniśmy zwyciężać - zakończył Bartłomiej Kasprzak.

Komentarze (0)