Olimpia Grudziądz zmieniła strategię i zdobyła punkt w kontrowersyjnych okolicznościach

Ostatnia drużyna I ligi przyjechała na stadion Sandecji Nowy Sącz po zwycięstwo, ale musiała zadowolić się bezbramkowym remisem. Gospodarze pod koniec meczu bezskutecznie domagali się rzutu karnego.

Olimpia przystąpiła do spotkania 16. kolejki, jako ostatnia drużyna w I-ligowej tabeli. Sztab szkoleniowy postanowił zmienić styl gry na mniej efektowny, by w ten sposób zwiększyć szanse na zdobycie punktów. - Taktycznie nie wyglądaliśmy tak, jak chcieliśmy. Zazwyczaj gramy ofensywnie, otwarty futbol i napieramy na przeciwnika. Mamy do tego wykonawców, ale sytuacja zmusza nas do zmiany stylu na bardziej skuteczny. Nie udało się nam to w stu procentach, bo przyjechaliśmy do Nowego Sącza po zwycięstwo. Musimy jednak ten punkt szanować - przyznał Artur Skowronek, który patrzy optymistycznie w przyszłość.

- Jestem przekonany, że ten zespół stać na serię zwycięstw do końca tego roku. Z takim nastawieniem przystąpimy do pracy przed meczem z Wigrami Suwałki - dodał trener Olimpii Grudziądz, wciąż zamykającej I-ligową tabelę.

Szkoleniowiec Sandecji Nowy Sącz nie był zachwycony jednym punktem, który udało się zdobyć na własnym stadionie. - Nie zagraliśmy ładnego meczu, ale dla nas ważniejsze były starania o wywalczenie pełnej puli. Spodziewaliśmy się zmiany strategii gry naszego rywala. Faktycznie byli bardzo cofnięci. Tomasz Lewandowski zagrał na stoperze, Rok Elsner i Michał Łabędzki byli defensywnymi pomocnikami. Od razu było widać po co drużyna przeciwna przyjechała. Nie umieliśmy sforsować tego muru, mieliśmy za mało jakości w przodzie. Przydaliby się w takiej sytuacji, do ataku pozycyjnego kontuzjowani Łukasz Nowak, Bartek Dudzic czy Josef Ctvrtnicek - szczególnie w drugiej połowie - zaznaczył Robert Kasperczyk.

Trener odniósł się też do zdarzenia z 87. minuty potyczki. Rozpędzony Filip Piszczek padł w polu karnym, ale arbiter ani myślał wskazać na wapno. Tomasz Radkiewicz uznał, że napastnik biało-czarnych symulował, ukarał go żółtą kartką. Jako, że Piszczek miał już wcześniej żółtko, musiał przedwcześnie opuścić boisko.

- Po meczu szybko zanalizowaliśmy tę sytuację i jestem zbulwersowany. Filip Piszczek to bardzo uczciwy chłopak, który nie potrafi oszukiwać. Moim zdaniem był to ewidentny rzut karny. Dlaczego sędzia nie podyktował jedenastki? To już jego tajemnica - zakończył Kasperczyk.

Źródło artykułu: