- Zwłaszcza w pierwszej połowie mieliśmy kilka stuprocentowych szans, a grając z Lechem trzeba je wykorzystywać. Początek był dla nas zły, straciliśmy gola, jednak później staraliśmy się robić swoje. Po przerwie też były okazje, może nie tak klarowne, ale wypracowaliśmy je i mogliśmy się pokusić o wyrównanie. Dopiero czerwona kartka zmieniła sytuację na boisku. Padła druga bramka i wtedy gospodarze już nie wypuścili z rąk trzech punktów - powiedział Paweł Sasin.
32-latkowi trudno było zaakceptować wynik 1:3, bo tak korzystnego obrazu gry dla łęcznian mało kto się spodziewał. - Mam wrażenie, że zasłużyliśmy co najmniej na jeden punkt. Szkoda, że tak szybko straciliśmy bramkę, ale i tak spokojnie można było to odrobić. Na nasze nieszczęście rywal był klasowy, a z takim trzeba być po prostu skutecznym.
Po pierwszej bramce Macieja Gajosa wydawało się, że mistrzowi Polski pójdzie już gładko. Było tymczasem dokładnie odwrotnie. - Różne myśli przechodziły wtedy przez głowę. Dostaliśmy gonga, możemy się cieszyć z reakcji, ale niestety nie dało to efektów. Wynik jest krzywdzący, jednak nic już z tym nie zrobimy - zaznaczył Sasin.
Górnik zajmuje obecnie 8. miejsce w tabeli i ma realną szansę na wejście do grupy mistrzowskiej. - Każdy sportowiec chce sięgać jak najwyżej. Na pewno się nie wypaliliśmy. Wszystkie drużyny chciałyby wejść do ósemki, ale uda się to tylko połowie. Mam nadzieję, że tym razem będziemy w tym gronie, wówczas uniknęlibyśmy nerwówki z poprzedniego sezonu - zakończył.