Depresja wygrała z bramkarzem. Mija sześć lat od śmierci Roberta Enke

- Uważał, że jeśli nie jesteś najlepszy, to jesteś najgorszy - mówił ojciec Roberta Enke. Bramkarz nie poradził sobie z problemami i postanowił sam zakończyć swoje życie.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
AFP / AFP

"Jego śmierć poruszyła wielu ludzi również dlatego, że czuli, iż wartości takie jak solidarność i współczucie, w które wierzył, często nie były mile widziane w świecie piłki nożnej. Robert Enke cierpiał z tego powodu podobnie jak inni piłkarze, którzy zauważają, że ich empatia jest przez niektórych trenerów oraz opinię publiczną postrzegana jako słabość" - pisał Ronald Reng w epilogu książki o tragicznie zmarłym zawodniku.

Robert Enke był bramkarzem Hannoveru 96, a także reprezentantem kadry narodowej. Miał duże szanse na wyjazd z reprezentacją Niemiec na MŚ 2010. Dwa dni przed swoją śmiercią rozegrał ostatni mecz w karierze, w którym uratował zespół od porażki. Hannover zremisował wówczas z HSV 2:2.

W swojej karierze niemiecki bramkarz występował nie tylko w swoim kraju, ale także w Portugalii, Hiszpanii i Turcji. Doceniono jego umiejętności i pracowitość. Wydawało się, że oferty, które spływały, pochwały - to może tylko pozytywnie wpłynąć na sportowca. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.

Duża presja, niezrozumienie i początki choroby miały miejsce najprawdopodobniej wtedy, kiedy Robert Enke był zawodnikiem FC Barcelona. Gdy dostał swoją szansę w Pucharze Hiszpanii, po jego nieudanych interwencjach drużyna przegrała z trzecioligową Noveldą. Oliwy do ognia dolał Frank de Boer, łamiąc niepisaną zasadę, by nie krytykować publicznie kolegów z zespołu. Choć Holender otrzymał reprymendę od kapitana Luisa Enrique oraz trenera Louisa van Gaala, słowa te mocno zabolały Enke.

"Toni Madrigal (zawodnik, który był bohaterem meczu Novelda - FC Barcelona - przyp. red.) nie sądzi, aby jeden mecz mógł zmienić karierę piłkarską. Jednak, jak podkreśla, myśląc o Robercie Enke, jeden wieczór może wywrzeć swoje piętno na całym życiu zawodnika" - pisał Ronald Reng. Niemiecki dziennikarz poznał bramkarza właśnie w 2002 roku, kiedy życie zawodnika tak bardzo się zmieniało.

- Robert był bardzo specyficzny. Trudno było poznać czy był wesoły, czy smutny - zawsze wyglądał tak samo - wspominał Victor Valdes.

Niemiecki bramkarz dostał szanse w Lidze Mistrzów, raz ratując Barcę przed remisem. Na dłuższą metę trener nie chciał mu zaufać. Został wypożyczony do tureckiego Fenerbahce. Tam jednak piłkarzowi nie podobało się. - Zobaczyłem, że to nie jest miejsce dla mnie, w Turcji panuje przesadna pasja do futbolu kibiców i klubu. Czułem się tam absolutnie samotnie i źle - mówił Enke o swojej krótkiej przygodzie.

Po tym epizodzie zawodnik próbował się odbudować w CD Tenerife, zespole II-ligowym. Rozegrał tam dziewięć spotkań, by w końcu wrócić do ojczyzny. Trafił do Hannoveru 96, jego kariera sportowa ustabilizowała się, ale miewał, jak każdy sportowiec, wzloty i upadki. Zaczęły się problemy w życiu prywatnym.

Robert i jego żona Teresa, która przez cały czas starała się być oparciem dla męża, mieli córkę Larę, która urodziła się z wadą serca. W 2006 roku Enke dzielił swoją uwagę na treningi oraz szpital. Dziewczynki nie udało się uratować, zmarła we wrześniu tego samego roku. Niecałe trzy lata później rodzina zdecydowała się na adopcję. Leila zagościła w życiu rodziny, ale zawodnik cały czas się bał, że dziecko zostanie mu odebrane.

Na depresję bramkarz chorował dwukrotnie: w 2003 i 2009 roku. Kiedy wydawało się, że wszystko się ustabilizowało, a Enke poradził sobie z presją i problemami w życiu prywatnym, choroba wróciła. - Jestem bramkarzem w reprezentacji. Nie mogę tak po prostu iść do kliniki - mówił.

Robert Enke zmarł 10 listopada 2009 roku. Tego dnia spotkał się z psychologiem, odmawiając terapii i twierdząc, że czuje się dobrze. Zostawił samochód nieopodal przejazdu kolejowego, dobrze znał rozkład jazdy w Neustadt am Rübenberge. Rzucił się pod pociąg jadący z Bremy do Hannoveru. W pogrzebie zorganizowanym na AWD Arena uczestniczyło 40 tysięcy osób.

"Bramkarz nieustannie szkoli się powściągliwości: wie, że nie może okazać rozpaczy, rozczarowania i strachu. Ta umiejętność pozwoliła Robertowi ukrywać depresję. Dar stał się jego przekleństwem, gdy choroba popchnęła go do samobójstwa: swoje zamiary ukrył tak skutecznie, że nikt nie był w stanie mu pomóc" napisał Reng w książce "Robert Enke: Życie wypuszczone z rąk".

Teresa Enke, wdowa po bramkarzu, założyła specjalną fundację, która miała promować świadomość o depresji, a także walczyć z chorobami serca u dzieci.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×