Obie drużyny do niedzielnej konfrontacji podchodziły w odmiennych nastrojach. Podbeskidzie Bielsko-Biała notowało serię sześciu meczów z rzędu bez porażki, a KGHM Zagłębie Lubin w sześciu poprzednich spotkaniach nie odniosło zwycięstwa. Lepiej w pierwszej połowie spisywali się Górale, którzy w 41. minucie dopięli swego i po golu Roberta Demjana objęli prowadzenie.
Radość piłkarzy Podbeskidzia nie trwała długo. W doliczonym czasie gry Adam Deja sfaulował rywala i sprokurował rzut wolny dla Zagłębia. Piłkę w pole karne wrzucił Dorde Cotra, dośrodkowanie przedłużył Lubomir Guldan, a wbiegający na długi słupek Jarosław Jach skierował futbolówkę do siatki. Po tej akcji sędzia Szymon Marciniak zakończył pierwszą połowę.
Gol do szatni podbudował Miedziowych, a Podbeskidziu podciął skrzydła. Po przerwie goście ruszyli do ataku i w 49. minucie Łukasz Janoszka wykorzystał bierną postawę obrońców Górali i zdobył gola na wagę trzech punktów. Było to pierwsze zwycięstwo Miedziowych od sześciu spotkań. - Pracowaliśmy na to przełamanie bardzo długo. Wróciliśmy z dalekiej podróży, bo przegrywaliśmy 0:1, ale udało nam się odwrócić losy meczu i z tego się cieszymy - stwierdził Łukasz Piątek.
Można odnieść wrażenie, że stracony gol podziałał mobilizująco na piłkarzy Zagłębia Lubin. - Mieliśmy wcześniej swoje sytuacje. Straciliśmy trochę kuriozalną bramkę, bo piłka zaplątała się w polu karnym, ale nie podłamaliśmy się. Cieszy bramka zdobyta do szatni, bo to podcięło skrzydła przeciwnikom. Po przerwie poszliśmy za ciosem, szybko strzeliliśmy bramkę i staraliśmy się utrzymać to do końca - powiedział Piątek.