Błyskawiczny postęp młodzieżowego reprezentanta Polski

Paweł Jaroszyński w ciągu kilku tygodni z zawodnika III-ligowych rezerw Cracovii stał się podstawowym graczem I zespołu Pasów i młodzieżowej reprezentacji Polski.

Szczęście w nieszczęściu kolegi

Paweł Jaroszyński zaczął sezon nie tylko poza "11" Cracovii, ale w ogóle poza kadrą meczową zespołu Jacka Zielińskiego, przegrywając rywalizację z Hubertem Wołąkiewiczem. Pierwszy raz na ławce usiadł dopiero w rozegranym 30 sierpnia meczu 7. kolejki Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze, a premierowym w tym sezonie występ zaliczył 22 września w spotkaniu 1/8 finału Pucharu Polski z GKS-em Katowice. Zagrał tylko dlatego, że wpisany już do protokołu Wołąkiewicz podczas rozgrzewki doznał urazu kolana

- Hubert na siłę mógł zagrać, ale zdecydowaliśmy się na zrobienie zmiany. W jego miejsce wszedł "Jaro" i zagrał chyba najlepszy mecz za mojej kadencji - mówił trener Zieliński.

Od tego czasu Jaroszyński wystąpił od pierwszej minuty w każdym z sześciu ligowym meczu Pasów i za swoją grę zbiera bardzo dobre recenzje. Pod koniec sierpnia 21-latek nosił się z zamiarem odejścia na wypożyczenie do klubu, w którym mógłby liczyć na regularne występy, ale trener Zieliński nie chciał się zgodzić na stratę obrońcy.

- Były takie rozmowy z trenerem i zarządem, ale zdecydowaliśmy, że zostanę w Cracovii i będę walczył o miejsce w składzie. Momentem przełomowym był mecz Pucharu Polski z GKS-em Katowice. Nie byłem przewidziany do gry, ale kontuzji doznał Hubert Wołąkiewicz i wskoczyłem do składu. Wykorzystałem szansę - mówi.

"Piątka" z Kapustką

Dobrymi występami w Cracovii zasłużył na powrót do młodzieżowej reprezentacji Polski i dziś jest pierwszym wyborem Marcina Dorny na lewej stronie defensywy, a w ostatnim meczu towarzyskim z Norwegią to jego gol dał Biało-Czerwonym zwycięstwo 1:0. Jaroszyński zaskoczył bramkarza rywali sprytnym uderzeniem z rzutu wolnego.

- Nie był to mecz wysokich lotów, ale pokazaliśmy serducho i zagraliśmy odpowiedzialnie w defensywie. Nie na co dzień zdobywa się bramki w reprezentacji Polski, a ja czekałem na tego gola do szóstego występu w kadrze, więc bardzo się z niego cieszę. Na pewno tę chwilę zapamiętam na długo. Kiedy ostatni raz strzeliłem gola z rzutu wolnego? Nawet w tym sezonie, ale tylko w rezerwach. W I zespole jeszcze z rzutu wolnego bramki nie zdobyłem - mówi.

Dzień po nim bramkę w meczu pierwszej reprezentacji Polski zdobył Bartosz Kapustka. - Wymieniliśmy się wiadomościami, a po powrocie do Cracovii na pewno przybijemy sobie "piątki" - uśmiecha się Jaroszyńskim.

W poniedziałek "młodzieżówka" zagra z Ukrainą, a mecz odbędzie się na stadionie Pasów przy Kałuży 1, co dla Jaroszyńskiego ma specjalne znaczenie: - Fajnie będzie zagrać z reprezentacją przy Kałuży, bo czuje się na tym stadionie bardzo dobrze. Liczę również, że kibice Cracovii pojawią się licznie na trybunach i będą gorąco wspierać mnie i moich kolegów z kadry.

Obrońca z przypadku

Paweł Jaroszyński futbol ma w genach. Jego ojciec Piotr w przeszłości też był zawodowym piłkarzem. W sezonie 2002/2003 z prowadzonym przez... Jacka Zielińskiego Górnikiem Łęczna awansował do Ekstraklasy, a wcześniej w tym klubie prowadził go obecny koordynator grup młodzieżowych Cracovii - Władysław Łach.

To właśnie Łach "wymyślił" Jaroszyńskiego dla Pasów. W czerwcu 2011 roku juniorzy młodsi Pasów rywalizowali z Górnikiem w ćwierćfinale mistrzostw Polski. Po porażce 0:1 u siebie krakowianie wygrali na Lubelszczyźnie 3:1 i awansowali do kolejnej rundy, ale grający wówczas w ataku Jaroszyński (strzelił nawet jednego z goli) występem w tym dwumeczu wywalczył sobie angaż w Cracovii. 17-letni wówczas Jaroszyński od razu został włączony do zespołu Młodej Ekstraklasy.

Silny, dynamiczny z dobrze ułożoną lewą nogą Jaroszyński przychodził do Pasów jako skrzydłowy i taką też rolę pełnił w zespole Młodej Ekstraklasy oraz na początku przygody z IV-ligowymi rezerwami. Obrońcą stał się przypadkowo, gdy w rozegranym 14 października 2012 roku meczu ze Świtem Krzeszowice poważnej kontuzji kolana doznał Dawid Sarga i "Jarosz" musiał zająć jego miejsce na boisku. Spisał się tak dobrze, że dwa dni później - już jako lewego obrońcę - trener Wojciech Stawowy zaprosił go do I zespołu Pasów.

Lewandowski jak Cristiano Ronaldo? Lewandowski może wejść na szczyt

Komentarze (1)
avatar
piotruspan661
15.11.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na każdego polskiego obiecującego lewego obrońcę trzeba chuchać, dmuchać i życzyć mu szybkich postępów, bo to od dość dawna newralgiczna pozycja w "dorosłej" reprezentacji, a mało kto wie, że s Czytaj całość