Strzelił sto goli dla wielkich klubów. Nie gra, bo czeka na sygnał od Boga

Emmanuel Adebayor strzelił sto goli dla takich klubów jak Arsenal, Real czy Tottenham. Ma niecałe 32 lata, mógłby jeszcze grać na wysokim poziomie. Problem w tym, że jego życie to jedno wielkie nieporozumienie.

Niedawno angielska prasa podawała informacje o Emmanuelu Adebayorze. Pamiętają go dobrze, był czas, gdy siał postrach wśród bramkarzy w Premier League. Od stycznia może iść do Watfordu, Sunderlandu, Chelsea, może innego klubu. A może żadnego.

Działacze Watfordu zastanawiają się cały czas, czy Adebayorowi jeszcze się chce grać, czy potrafi wziąć się w garść, czy nie będzie robił "kwasów" w szatni. We wrześniu napastnik z Togo rozstał się z Tottenhamem, gdzie zarabiał 100 tys. funtów tygodniowo. Duże pieniądze to był tylko jeden z jego kłopotów.

Nie umiał sobie z nimi radzić. W maju tego roku oskarżył - korzystając z Facebooka - rodzinę o traktowanie go jak skarbonki. Opisał, jak był wykorzystywany. Był zły na matkę, której pomagał przy zakładaniu własnej firmy. Kiedy zadzwonił do niej z informacją, że ma córkę, ta nie chciała jednak z nim rozmawiać. Kupił dom dla przyrodniego brata, ale został on wyrzucony przez siostrę Adebayora, która wynajęła posiadłość innym rodzinom. O bracie, którego wysłał do szkółki piłkarskiej do Francji, nie ma co wspominać. Rotimi wpadł, kiedy z szatni zaginęły telefony komórkowe, w sumie 21 sztuk. Brat słynnego piłkarza tłumaczył się, że znalazł je na ulicy.

Słynny napastnik dowiedział się, że na spotkaniu rodzinnego klanu podzielono już majątek piłkarza. Tak na wszelki wypadek, gdyby zginął, żeby nie kłócić się potem. Równie pokręcone losy spotykają Mario Balotellego, ale on jakoś radzi sobie sam ze sobą w swoim zwariowanym życiu.

Auto za 380 tys. funtów

Adebayor największą sławę osiągnął w Arsenalu, gdzie Arsene Wenger ciągle na niego stawiał. Miał pewną pozycję, ale zamarzyło mu się więcej pieniędzy. To go zawsze pociągało. Biedny chłopak z Afryki całe życie czekał, aż będzie bogaty. Przeszedł do Manchesteru City za 25 mln funtów w 2009 roku, gdzie początkowo zarabiał 180 tys. funtów tygodniowo. Kupno Rolls Royce za 380 tys. funtów było wtedy niewielkim wydatkiem.

Kiedy grał w Arsenalu i strzelał gole Tottehamowi, słyszał, że jego matka jest "dzi***". Potem ci sami ludzie go wychwalali, a znienawidzili kibice Arsenalu. Kariera Adebayora nie potoczyła się dobrze. W pierwszym sezonie w City strzelił 14 goli, 2012 roku kończył w Tottenhamie z 17 trafieniami. Jeszcze na koniec 2014 roku zapisał 11 goli w lidze, ale eksperci byli zgodni - to już nie był napastnik z górnej półki.

Siedzi teraz w Togo i zabawia się wrzucaniem zdjęć na portale społecznościowe. W ostatnich tygodniach przed rozstaniem z Hotspur robił wszystko, żeby go wywalili. Miał gdzieś treningi, interesowało się nim kilka klubów, mógł zmienić otoczenie, ale nie chciał. Był o krok od Aston Villi, jednak przyznał, że nie może tam grać. Bo nie dostał sygnału od Boga. Tym sobie wszystko tłumaczył. Ten stan trwa od września i potrwa jeszcze nie wiadomo jak długo.

Krytycy Adebayora mówią, że to wszystko cyrk i wygłupy. Nie chodzi wcale o Boga, ale o pieniądze, które w innych klubach byłyby mniejsze. Może poza Galatasaray, bowiem Turcy interesują się podpisaniem umowy z piłkarzem z Togo. On trochę mniej, jednak kasa przekona go do wszystkiego.

Klątwa i czapka

Wszędzie narzekał, że nie czuł się doceniany. Po golu strzelonym Arsenalowi - jako piłkarz Tottenhamu - potrafił przebiec całe boisko, byle tylko pokazać fanom "Kanonierów", jak się cieszy. Im bardziej przekonywał, że nie gra dla pieniędzy, tym bardziej irytował. Andre Villas-Boas, w przeszłości trener Tottenhamu, pokłócił się z piłkarzem o czapkę, którą kazał mu zdjąć podczas spotkania zespołu. Trochę dyscypliny? Nie, wg Adebayora to był "brak szacunku".

W klubie zorientowali się, że miganie się Adebayora od poważnej piłki i treningów osiąga poziom niespotykany w poważnym futbolu. Mauricio Pochettino, trener Hotspur, wściekł się i odsunął go od drużyny. Zapowiedział, że nie ma dla niego powrotu. Dla piłkarza z Togo to nie problem. Chciał tylko, żeby mu zapłacili pieniądze do końca kontraktu i mogą go wyrzucać.

Do tego dochodziły zachowania, które na chwilę przenosiły Adebayora w świat magii i czarów. W 2014 roku pojechał do domu, żeby matka zdjęła z niego klątwę, bo miał zniżkę formy. Sam piłkarz tłumaczył, że zamach w Angoli na autobus kadry w 2010 roku (zginęły trzy osoby) mocno go odmienił, jednak to raczej wymówka na kolejne problemy, które sprawiał.

Jego rodzina odbijała piłeczkę. Brat Kola opowiadał, że Emmanuel jest chory psychicznie i trzeba na niego uważać, bo nie kontroluje swojego życia. Zawsze musiał być głaskany, a krytyka wpływała na niego fatalnie. Sam Adebayor przyznawał, że momentami był w tak złej kondycji psychicznej, że myślał o samobójstwie. W Premier League przestali jednak się z nim obchodzić jak z jajkiem. W styczniu przekonamy się, czy ktoś jeszcze raz zaryzykuje.

Komentarze (3)
avatar
Piotrula
16.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To jest przykład tego, że pieniądze szczęścia nie dają. Zwróćmy uwagę na zachowanie rodziny piłkarza - masakra. Oni mają już swojego Boga, jest nim mamona. Teraz wyobraź sobie, że wygrywasz 20 Czytaj całość
avatar
Multi11 Przemek
15.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Podobny artykuł na Weszło był z dwa tygodnie temu.
Mało świeże zatem te WP. 
avatar
piotruspan661
15.11.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tego Boga, na którego głos czeka, wymyślili Fenicjanie, a jego religia zdominowała świat.