Artur Wiśniewski: Ebi nie przepadnie

Ciężkie czasy nastały dla Euzebiusza Smolarka. Po wielu udanych latach gry najpierw w holenderskim Feyenoordzie Rotterdam, a potem w niemieckiej Borussi Dortmund, wciąż popularny i lubiany w Polsce Ebi nie może odnaleźć się w Wielkiej Brytanii. Mimo usilnych starań jest sukcesywnie pomijany w wyjściowym składzie Boltonu Wonderers i powoli traci cierpliwość. Smolarek to nie pierwszy polski gracz, któremu nie służy brytyjski klimat.

Polskich niewypałów na Wyspach mieliśmy już co najmniej kilka. Najlepszym przykładem nieporadności jest niewątpliwie Tomasz Frankowski, który w angielskim Wolverhampton na boisko wybiegał szesnaście razy, a do bramki nie trafił ani razu. Bartosz Ślusarski zaliczył trzy kluby w tym kraju - West Bromwich Albion, Blackpool i Sheffield Wednesday, w których łącznie rozegrał zawrotną ilość 14 spotkań. Paweł Abbott, który po angielskich nasiąkniętych deszczem murawach biega już od kilku sezonów, zarabia niewiele więcej, niż Polacy pracujący na zmywakach w londyńskich barach. Najbardziej wyśmiewany polski piłkarz, Grzegorz Rasiak, miewał lepsze momenty gry, ale tylko na drugim szczeblu, podobnie zresztą jak i Marek Saganowski. Niestety, wciąż między ligą angielską a ligą polską rozciąga się przepaść nie mniejsza niż w Grand Canyon. Ciężko nawet dla przykładu znaleźć jakiegoś naszego rodaka, który osiągnąłby kiedykolwiek więcej niż prawie nic. Abstrahując oczywiście od naszych dokonań w Szkocji, gdzie i drużyny słabsze, i wymagania są mniejsze.

Tak, bramkarze nam się udali i napisano o tym już wszystko. Nikt nie ma pretensji, że Łukasz Fabiański i Tomasz Kuszczak siedzą na ławkach kolejno Arsenalu Londyn i Manchesteru United. Nie byłoby wstydem sprzedawać hamburgery w restauracjach powyższych klubów, a co dopiero mieć możliwość rywalizacji z tak klasowymi golkiperami, jak Van der Sar, czy Almunia.

Smolarek to troszkę inny zawodnik, niż Frankowski, Rasiak czy Ślusarski. Ebi ma za sobą dość bogatą przeszłość, w której reprezentował solidne europejskie marki. Wychowywany był przez ojca - Włodzimierza, przed laty znakomitego piłkarza. Ebi ma podstawy, których nie posiadają inni gracze. Ma też ambicje i duże doświadczenie reprezentacyjne. Szkoda by było, gdyby nawet tak solidny zawodnik nie sięgnął wysoko zawieszonej poprzeczki. Poprzeczki, do której nawet na taboretach nie dostają piłkarze, którzy swą futbolową "dojrzałość" osiągali w naszym kraju.

Trener Gary Megson ma w Boltonie wąską kadrę, mimo to nie widzi miejsca dla Smolarka. Może jednak kiedyś sytuacja zmusi go, by wystawić Ebiego do składu i przekonać się, że znajdzie się jeden Polak na dziesięciu, który potrafi zrobić z piłką więcej, niż tylko podbić ją sobie do góry.

Komentarze (0)