Lechia - Śląsk: Przerwana czarna seria biało-zielonych. Śląsk nadal bez zębów

Newspix / ARTUR PODLEWSKI / 058sport.p
Newspix / ARTUR PODLEWSKI / 058sport.p

Lechia Gdańsk po golu Gersona po pięciu porażkach z rzędu pokonała Śląsk Wrocław. Goście z Dolnego Śląska dopiero w samej końcówce zaczęli atakować. Przez niemal cały mecz biało-zieloni nadawali ton grze.

Po niedzielnym meczu Lechii ze Śląskiem kibice znad morza mogą się cieszyć przede wszystkim z trzech punktów po pięciu porażkach z rzędu. Gdańszczanie przełamali również czarną serię w konfrontacjach z zespołem z Wrocławia - na zwycięstwo czekali od 12 spotkań.

Po odejściu Thomasa von Heesena tymczasowy szkoleniowiec - Dawid Banaczek przywrócił do pierwszej jedenastki Jakuba Wawrzyniaka i Daniela Łukasika, a po pauzie za czerwoną kartkę powrócił Michał Mak. Śląsk po raz pierwszy poprowadził Grzegorz Kowalski.

Lechia Gdańsk z każdą kolejną akcją grała coraz odważniej i było widać, że biało-zielonym po prostu się chce. Śląsk skupił się na defensywie. Wrocławianie od początku mieli trochę szczęścia. Po strzałach Ariela Borysiuka z dystansu i Daniela Łukasika z dziesiątego metra, piłka przelatywała nad poprzeczką bramki, którą strzegł Jakub Wrąbel.

Gdańszczanie nie ustępowali w atakach i próbowali się co chwila w inny sposób zaskoczyć wrocławian. W 28. minucie świetną akcję indywidualną przeprowadził Mak. Powstrzymał go Adam Kokoszka faulem tuż przed linią pola karnego, za co zobaczył żółtą kartkę. Wolnego wykonał Sebastian Mila . Były piłkarz Śląska starał się przymierzyć precyzyjnie, ale minimalnie chybił, choć wielu kibiców już widziało piłkę w bramce.

W końcu biało-zieloni przeprowadzili bramkową akcję. Lewą stroną popędził Jakub Wawrzyniak, który tuż przed linią wycofał piłkę do Gersona. Brazylijczyk bez zastanowienia kopnął w środek bramki i mimo interwencji bramkarza otworzył wynik meczu. Do przerwy aktywniejsza była Lechia, która wyraźnie chciała podwyższyć rezultat. Tuż przed końcem I połowy powinno być 2:0, ale w polu karnym rywala zawahał się Daniel Łukasik wychodzący na czystą pozycję, a dobitkę Mili obronił Wrąbel. 1:0 to był najmniejszy wymiar kary.

Od początku drugiej połowy to Lechia grała tak, jakby miała gonić wynik. Aktywny w ofensywie, chociaż mocno nieskuteczny był Michał Mak. Wrocławianie mieli problemy nawet z podejściem pod pole karne rywala. Wymowna jest statystyka - pierwszy niecelny strzał podopieczni Kowalskiego oddali w 62. minucie spotkania! Celnie na bramkę rywala goście oddali dopiero w 77. minucie. Znakomicie spisał się wtedy dotychczas bezrobotny na boisku Marko Marić.

Z biegiem czasu Lechia dostosowała się poziomem gry do Śląska. Gdy gdańszczanie przestali dominować, drużyna z Dolnego Śląska zaczęła w końcu atakować. Najlepszą szansę na strzelenie gola miał Flavio Paixao. Jego strzał ofiarnie zablokował Paweł Stolarski.

Na dwie minuty przed końcem powinno być natomiast 2:0. Po kontrataku Maka do piłki dopadł niepilnowany Milos Krasić, który strzelił mocno nad poprzeczką bramki rywala. Chwilę później piłkę w bramce umieścił Paixao, jednak sędzia słusznie odgwizdał spalonego. Ostatecznie Lechia utrzymała prowadzenie i zdobyła niezwykle ważne trzy punkty.

Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 1:0 (1:0)
1:0 - Gerson 33'

Składy:

Lechia Gdańsk: Marko Marić - Paweł Stolarski (89' Mario Maloca), Gerson, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak, Ariel Borysiuk, Daniel Łukasik (69' Aleksandar Kovacević), Maciej Makuszewski, Sebastian Mila (77' Milos Krasić), Sławomir Peszko, Michał Mak.

Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Piotr Celeban, Adam Kokoszka, Tomasz Hołota, Mariusz Pawelec, Tom Hateley, Krzysztof Danielewicz (59' Dudu Paraiba), Paweł Zieliński (77' Maciej Matusik), Marcel Gecov (59' Kamil Biliński), Kamil Dankowski, Flavio Paixao.

Żółte kartki: Łukasik (Lechia), Kokoszka, Biliński, Pawelec (Śląsk).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 8 827.

Michał Gałęzewski, z Gdańska

Komentarze (2)
avatar
fan sparty Wrocław
6.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Cóż by tu powiedzieć... Śląsk teraz to nie jest drużyna z ubiegłego sezonu. Niestety ale "prawdziwa prawda" jest taka że I liga już nie długo zawita do Wrocławia. Szkoda tylko że tacy piłkarze Czytaj całość
avatar
piotruspan661
6.12.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Olbrzymią sensacją jest to, że w takim meczu padła bramka. Piłka nożna jest nieobliczalna.