W Paryżu do ogłoszenia wyników losowania grup Euro 2016, nie ma ważniejszego tematu. To pierwsza kryzysowa sytuacja w drużynie narodowej od skandalu na mundialu w RPA, kiedy francuscy piłkarze zbojkotowali trening i domagali się dymisji selekcjonera Rymonda Domenecha. Po powrocie z turnieju Lillian Thuram, członek związkowego zarządu, wytoczył listę zarzutów i domagał się tego, by kapitan Patrice Evra nigdy już nie otrzymał powołania do reprezentacji. Ale wówczas nie chodziło o sprawę kryminalną. Dziś kaliber afery jest zdecydowanie większy. Wtedy Francuzi mieli do czynienia ze skandalem obyczajowym, za który można było co najwyżej nigdy nie wystąpić w kadrze. Dziś Benzemie grozi do pięciu lat więzienia.
Benzemie wolno więcej?
Noël Le Graët na konferencji prasowej ogłosił coś, co prześladowało go od listopadowego wybuchu afery. Benzema to jeden z jego ulubionych piłkarzy. Kiedy padło podejrzenie, że może być zamieszany w aferę szantażową, wydał oświadczenie, że nie wierzy we wszystkie insynuacje i jest przekonany o niewinności napastnika. Podprogowo wysyłał sygnał, że odpowiedzialny za skandal jest Mathieu Valbuena. Nie otoczył go opieką, nie wkroczył między dziennikarzy a ofiarę szantażu i nigdy publicznie nie wyraził wsparcia dla gracza Olympique Lyon. Benzemę za to bronił rękami i nogami. Odsuwał od siebie jednak prześladującą myśl, że światło dzienne ujrzą fakty, które zmuszą go do wykluczenia napastnika z reprezentacji. To horror, bo Benzema to fundamentalna postać kadry Didera Deschampsa i jedna z wielkich nadziei Francuzów na Euro 2016. Sympatia Graëta do gracza Realu Madryt jest tak wielka, że poinformował o swojej wierze w niebywały zwrot okoliczności i finał z happy endem. Naiwność posunięta do granic absurdu, ale udowadniająca, że są na świecie ludzie, którzy ślepo wierzą napastnikowi.
Kto jest winien?
Dlaczego prezydent federacji wykluczył Benzemę z kadry? Chciał pokazać opinii publicznej, że potrafi podjąć trudną, suwerenną decyzję. Na konferencji prasowej powiedział, że gdyby zwrócił się do organów dyscyplinarnych FFF (Francuskiej Federacji Piłkarskiej), prawdopodobnie piłkarz otrzymałby naganę i zostałby zawieszony.
To wątpliwy scenariusz. Od upublicznienia transkrypcji rozmowy między Benzemą a jego przyjacielem Zenatim, a także wywiadu z Mathieu Valbueną w L'Equipe, minęło kilka tygodni. Przez ten czas FFF nie zabierała oficjalnego stanowiska w sprawie. Nie wydawała żadnych komunikatów, a prezydent nie spotykał się z dziennikarzami. Nie zrobiono nic!
- Dopóki sytuacja się nie zmieni, nie mamy wyboru - powiedział w czawartek Graët. - Jeśli w czerwcu sprawa wciąż będzie w sądzie, stracimy go na Euro 2016. Chciałbym sprawiedliwego przyspieszenia procesu - zaznaczył, po czym przeszedł do wymieniania zalet sportowych Benzemy i jego wpływu na drużynę narodową. Jego zdaniem winne w całej aferze jest "złe towarzystwo", od którego napastnik nie może się uwolnić mimo zmiany statusu społecznego i profesjonalnego uprawiania futbolu.
Mimo domniemania niewinności, piłkarzowi grozi do pięciu lat więzienia. Graët powiedział, że liczy na szybką konfrontację Valbuena - Benzema, która jest obecnie niemożliwa decyzją sądu. - To ruszy sprawę, bardzo zależy mi na powrocie Karima do drużyny przed Euro 2016 - poinformował Francuz. Od postawy Trójkolorowych na turnieju zależy jego przyszłość na fotelu prezydenta FFF. Końcem grudnia odbędą się wybory, a Graët powalczy o reelekcję. Dziś jest ona dla niego obsesją.
Korespondencja z Paryża, Mateusz Święcicki
Lewandowski właścicielem Lecha? Piechniczek: życzmy mu jak najlepiej