Przed Portowcami wyjazd do stolicy Małopolski, gdzie oficjalnie zakończą piłkarski rok 2015. Serią zwycięstw w ostatnich kolejkach uratowali dobre wrażenie. Do środy Pogoń Szczecin trenuje na własnych obiektach, a wieczorem pojedzie pociągiem do Krakowa powalczyć - być może - o miejsce na podium przed urlopami.
- Ostatnie parę lat spędzałem w ligach, w których w okresie świątecznym dopiero zaczynała się gra na poważnie - przypomniał Jarosław Fojut, obrońca Pogoni. - Postaram się jakoś przekazać doświadczenia reszcie drużyny, że spotkanie w Krakowie jest bardzo ważne. Osobiście nie czuję zmęczenia i mógłbym grać dalej. Pojedynek w Krakowie będzie kolejnym trudnym. Cieszymy się, że od czterech kolejek nie przegraliśmy. Trener uczula nas zawsze jakie wyzwania są przed nami.
Pogoń pokonała kolejno Lechię Gdańsk, Górnika Łęczna i Podbeskidzie Bielsko-Biała. Najłatwiej poszło z Góralami, którzy sporadycznie zapędzali się pod bramkę Jakuba Słowika. Akcje Podbeskidzia wyglądały jałowo, a równie dobrze mogło przegrać wyżej niż 0:2.
- Na boisku tak nie wyglądało, że Podbeskidzie jest łatwym przeciwnikiem. Nie czuliśmy, żeby położyło się na boisku, a przeciwnie gościom zależało na zwycięstwie. W Ekstraklasie nie ma łatwych spotkań. Nie jesteśmy Barceloną, która wykręca kosmiczne statystyki i jej gra wydaje się prosta i przyjemna - przypomina Fojut. Obrona, którą współtworzył zagrała na zero w trzech z czterech ostatnich spotkań.
Nie obrońcy jednak, a Władimir Dwaliszwili był bohaterem spotkania z Podbeskidziem. Gruzin pojawił się na boisku dopiero po przerwie, co nie przeszkodziło przesądzić o zwycięstwie dwoma golami. Dwaliszwili zdobył pierwszego po dośrodkowaniu Murawskiego, a drugiego po krótkiej akcji indywidualnej.
- Wiemy jak wygląda na treningach i co potrafi. Powiem więc, że spełnił oczekiwania nie nasze, a kibiców, dziennikarzy i ludzi, którzy znają go z poprzednich klubów. On potrzebuje jeszcze troszeczkę czasu, żeby być tak pożytecznym dla drużyny. Na tle Podbeskidzia pokazał się z super strony, a przy odrobinie szczęścia mógł mieć nawet hat-tricka.