Do meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała Władimir Dwaliszwili nie zdobył gola w granatowo-bordowych barwach. Dwa trafienia można więc nazwać przełomowymi. Gruzin wysłał sygnał, że wiosną będzie można na niego liczyć i pamięta jak umieszczać piłkę w bramce.
- Pierwszego gola zdobyłem albo głową, abo plecami, ale obiecuję, że dotknąłem piłki po dośrodkowaniu Murawskiego, za które bardzo mu podziękowałem. Po raz drugi trafiłem z podania Mateusza Lewandowskiego. Zastawiłem się, zdecydowałem na płaskie uderzenie i piłka wpadła w narożnik bramki - opowiadał Dwaliszwili.
Napastnik został bohaterem dnia, choć pojawił się na boisku dopiero po przerwie. Zastąpił jałowego na skrzydle Patryka Małeckiego i wspomógł Adama Frączczaka w przodzie.
- Na pewno zmiana Władka była bardzo dobra - potwierdził Czesław Michniewicz, trener Pogoni Szczecin. - W środku tygodnia zasygnalizował zwyżkę formy. Wiedzieliśmy, że nie jest gotowy na całe spotkanie, ale jest w stanie zagrać w dobrym tempie połowę. To głównie jego zasługa, że nasza gra ożywiła się po przerwie
Gruzin został zakontraktowany w Szczecinie w trakcie sezonu i nie był w optymalnej formie. Mimo to Michniewicz oraz spółka podjęli ryzyko i dali mu szansę w Pogoni.
- Jestem szczęśliwy, że ostatnio znów wygrywamy i nie jest najważniejsze, kto strzeli bramkę, ale oczywiście cieszyłem się z przełamania. Było blisko nawet hat-tricka. Myślałem, że piłka była adresowana do mnie, a chyba podanie było do Akahoshiego. Wyprzedziłem go i nie trafiłem czysto w piłkę. Może uderzyłby lepiej - zastanawiał się Dwaliszwili.
- Akurat zacząłem strzelać jak kończy się granie w tym roku. W następnym mam nadzieję, że będę przygotowany dobrze, bo teraz nie jestem gotowy na sto procent. Nie gram dużo z tego powodu. Chcę więcej, ale muszę dobrze wyglądać fizycznie. Tego mi brakuje. Kiedy będzie forma, będę zdobywać bramki.
Pogoń Szczecin wygrała trzy ostatnie mecze, a przed nią już tylko wyjazdowa potyczka z Wisłą Kraków. Od razu po tym piłkarze dostaną wolne.