To był niezwykły, niedzielny wieczór. Roberto Mancini już przed meczem z Lazio wyczuwał nadciągające nieszczęście i mówił do swojego asystenta Silvinho, że powietrze jest dziwne, trudne do oddychania. O 18:30 zaskoczył nawet swoich piłkarzy. Posadził na ławce rezerwowych znajdującego się w znakomitej formie Adema Ljajicia (wcześniej Serb zagrał w czterech meczach z rzędu w podstawowym składzie), a na murawę posłał Stevana Joveticia. Kiedy do przerwy Inter przegrywał 0:1 po pięknym golu Antonio Candrevy, Mancini powiedział Czarnogórcowi, że schodzi z boiska. Jovetić poszedł pod prysznic, a trener trzy minuty przed zakończeniem przerwy niespodziewanie zmienił zdanie. - Wracasz. To nie czas na zmianę - rzucił "Mancio" w kierunku swojego piłkarza.
13 minut po wznowieniu gry, Jovetić opuszczał boisko. Trener Interu był poirytowany grą swojego piłkarza i nie dał mu szansy na poprawę. Gospodarze zaczęli skuteczniej atakować, wyrównali na 1:1 dzięki instynktownemu strzałowi Mauro Icardiego, ale później rozpoczął się melodramat. Brazylijczyk Felipe Melo najpierw sfaulował Sergieja Milinkovicia-Savicia w polu karnym (jedenastki nie wykorzystał Candreva, ale dobił piłkę do bramki po interwencji Samira Handanovicia), a później zobaczył czerwoną kartkę za skandaliczny faul na Lucasie Biglii. W szatni dopadł do niego kapitan Mauro Icardi i ostro skrytykował za niespodziewane zachowanie. Melo odpowiedział bez ogródek. Rozpętała się burza, którą zakończył interwencją sam Mancini.
Z kolei w dyskusję z trenerem wszedł Jovetić. Był niezadowolony ze zmiany i wyraził to w niekulturalny sposób. - Szanuj trenera - zareagował Kolumbijczyk Freddy Guarin. Sytuacja była napięta, ale emocje rozładowali kolejni piłkarze Interu Mediolan. Po niespodziewanej porażce z Lazio, Mediolańczycy wciąż są liderem tabeli, ale mają już tylko punkt przewagi nad Napoli i Fiorentiną.
{"id":"","title":""}