- Nogi mam jak zabetonowane. Jakie to uczucie ćwiczyć cztery razy dziennie? Wyobraźcie sobie, że musicie cztery razy w ciągu dnia chodzić z narzeczoną albo żoną na duże zakupy. Też będziecie mieli wszystkiego dosyć - wytłumaczył dość obrazowo pomocnik Śląska, Sebastian Mila.
- To jest najmniej przyjemny element pracy, ale niezbędny - wyjaśnił z kolei opiekun wrocławskiej ekipy, Ryszard Tarasiewicz.
Jak donosi Przegląd Sportowy, zawodnicy beniaminka wstają już o godz. 6.30, żeby przygotować do porannego rozruchu. Polega on na marszu, jednak nie jest przyjemny, zwłaszcza że odbywa się jeszcze przed śniadaniem.
Pierwszy posiłek piłkarze Śląska mają o godz. 8.00. Co dzieje się później? Większość graczy idzie spać. - Mamy zapewnione co najmniej osiem godzin snu w nocy, ale w czasie dnia też odpoczywamy. Nie chcę za półtorej godziny paść w czasie biegu na środku szosy - powiedział Mila.
Niebawem wrocławianie rozegrają pierwszy sparing podczas zimowych przygotowań. W środę rywalem ekipy Ryszarda Tarasiewicza będzie GKS Katowice, a mecz odbędzie się w Dzierżoniowie.