Ten człowiek może zostać szefem FIFA. Polacy nazywają go "Łysym z UEFA"

Gianni Infantino to bohater setek memów, które można odnaleźć w internecie. Jest prawdziwym piłkarskim celebrytą. Zwłaszcza w naszym kraju.

W tym artykule dowiesz się o:

Dokładnie za miesiąc - 26 lutego 2016 roku - dowiemy się, kto zastąpi Josepha Blattera na najważniejszym stanowisku w światowej piłce, prezesa Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA). Kandydatów jest pięciu: Ali Bin Al Hussein, szejk Salman Bin Ebrahim Al Khalifa, były sekretarz FIFA Jerome Champagne, Tokyo Sexwale oraz obecny sekretarz UEFA, Gianni Infantino. I to właśnie pół Włoch, pół Szwajcar ma największe szanse na zwycięstwo.

Boniek uczy go polskiego

- Bardzo miły człowiek, z szarmanckim uśmiechem i nienagannymi manierami - tak w kilku słowach opisuje go Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, wieloletni działacz UEFA i FIFA. - Od wielu lat jest w środku piłkarskiego zamieszania. Zna każdego, ma wielkie doświadczenie, jednocześnie nie jest wiązany z aferami korupcyjnymi.

Gianni Infantino pojawił się w UEFA w 2000 roku. 30-latek w nienagannie skrojonym garniturze wszedł do głównej siedziby europejskiego futbolu ("w piękny, letni poranek" - jak wspominał w jednym z wywiadów) i... już został. Infantino to prawnik, który zaczął swoją karierę od posady sekretarza w CIES (The International Centre for Sports Studies). Co ciekawe, ta organizacja powstała w 1995 roku, czyli mniej więcej wtedy, gdy Infantino skończył studia. Mało tego, CIES założyły: miasto Neuchatel oraz... FIFA.

Jego kariera w UEFA potoczyła się błyskawicznie. Infantino szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych działaczy na świecie. Popularność zyskał dzięki naturalnemu zachowaniu oraz znajomości aż sześciu języków obcych (podobno potrafi powiedzieć również kilka słów po polsku, których nauczył go Zbigniew Boniek). Jego angielski jest tak dobry, że mieszkańcy Wysp Brytyjskich mają problem, aby rozpoznać, iż rozmawiają z człowiekiem, dla którego to włoski i szwajcarski były językami dzieciństwa.

Dzięki umiejętnościom lingwistycznym został twarzą losowań organizowanych przez UEFA. Eliminacje mistrzostw Europy, turnieje główne Euro, Liga Mistrzów, Liga Europy - zawsze na ekranach naszych telewizorów pojawia się uśmiechnięta twarz Infantino. Zawsze jest królem ceremonii. Celebryta!

Platini, Boniek, Infantino

I tutaj dochodzimy do fenomenu sekretarza generalnego UEFA w naszym kraju. "Łysy z UEFA" rozkochał w sobie polskich kibiców. Jego fake'owy profil na Facebooku ma prawie 40 tysięcy fanów! Setki memów na stałe wpisały się do historii internetu.

A wpisując w wyszukiwarce google jego imię i nazwisko jedną z pierwszych podpowiedzi jest: "gianni infantino łysy z uefa".

To określenie weszło już tak na stałe do języka polskiego, że używają go nawet niektórzy dziennikarze. Co swego czasu lekko "oburzyło" Zbigniewa Bońka.

Infantino to człowiek z grupy bliskich znajomych i współpracowników prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz Michela Platiniego. - Z Michelem podążamy jedną ścieżką już od dziewięciu lat - przyznał sekretarz generalny UEFA w rozmowie z BBC. - Nie wystartowałbym w wyborach na szefa FIFA, gdyby Platini mógł to zrobić. Jestem lojalny.

- Do bólu lojalny - potwierdza Sepp Blatter. Tajemnicą Poliszynela jest fakt, że były szef FIFA wiele razy próbował ściągnąć Infantino do swojej organizacji. Odpowiedź była zawsze ta sama: "nie mogę zostawić Michela".

Pół miliona od UEFA

Aby wygrać wybory na szefa FIFA trzeba przekonać do siebie nie tylko federacje z Europy (o co Infantino zadbał), ale również, a może przede wszystkim, działaczy z Azji, Ameryki Środkowej czy Afryki. Wszyscy wiemy, jak to bywało w zeszłych latach. Blatter do dzisiaj nie wytłumaczył się z wielu zarzutów kupowania głosów w tych częściach świata.

Infantino od kilku tygodniu podróżuje po całym świecie. Spotyka się z najważniejszymi ludźmi futbolu, rozmawia, podaje ręce, uśmiecha się. - Podczas rozmowy z nim ma się wrażenie, że to człowiek, który w stu, a tam: w dwustu!, procentach jest przekonany o swoich racjach - mówi Listkiewicz.

Europejski kandydat chce zyskać uznanie poza Starym Kontynentem obietnicą powiększenia uczestników mistrzostw świata aż do 40 zespołów! - Chciałbym, aby było osiem pięciozespołowych grup - przyznał oficjalnie.

Taki ruch wydłużyłby niebezpiecznie mundial. - Byłby nudny, kibice mieliby problem, aby z taką samą radością przeżywać go przez kilka tygodni - mówią przeciwnicy pomysłu Infantino. - A poza tym to zagranie pod publiczkę. W niczym nie różni się od skompromitowanych Blattera czy Platiniego. Oni też obiecywali gruszki na wierzbie.

Infantino podpadł swoim przeciwnikom jeszcze w inny sposób. Okazało się, że jego kampania została sfinansowana przez UEFA. Europejska federacja przekazała na ten cel aż pół miliona euro. Sporo. - Całą kwotę przeznaczyłem na bilety lotnicze i pobyty w hotelach - wyjaśnił podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej. - Nie widzę w tym nic dziwnego.

Sprawa stała się jednak dość głośna. Wielu twierdzi, że sekretarz generalny UEFA wcale nie jest gwarancją oczyszczenia światowego futbolu z zarzutów korupcyjnych. To nie jest człowiek znikąd. - Od 15 lat siedzi w tym bagnie, obok Platiniego i Blattera - zaatakował go konkurent w wyborach, Tokyo Sexwale, który zasłynął z działań przeciwko apartheidowi w Republice Południowej Afryki.

Czy już za miesiąc "Łysy z UEFA" stanie się "Łysym z FIFA"?

[b]Marek Bobakowski

Jacek Gmoch: Loew na pewno poszerzy skład o środkowego napastnika

{"id":"","title":""}

[/b]

Komentarze (3)
avatar
DonMatteo
26.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"...iż rozmawiają z człowiekiem, dla którego to włoski i szwajcarski były językami dzieciństwa." Jaki język?! Szwajcarski?! Przecież nie ma takiego języka! W Szwajcarii obowiązują cztery języki Czytaj całość