Jego taniec pokochali kibice na całym świecie. Co dzisiaj robi Roger Milla?

PAP/EPA / KIM LUDBROOK
PAP/EPA / KIM LUDBROOK

To on rozpoczął "modę" na afrykański futbol, na piłkarzy z Czarnego Lądu. Do dzisiaj jest ambasadorem swojego kontynentu, pomaga dzieciom z biednych rodzin. Bawi się również w biznes. I to z jakim rozmachem.

W tym artykule dowiesz się o:

Kameruńscy dziennikarze sportowi do dzisiaj z uśmiechem na ustach wspominają mundial z 1990 roku. Wygrane z Argentyną i Rumunią w fazie grupowej, potem niesamowicie emocjonująca wygrana z Kolumbią i ten niesamowity ćwierćfinał (przegrany po dogrywce - 2:3) z Anglią. - Kamerun stał się symbolem nowej siły w światowym futbolu. Afrykańskiej siły - wspomina Gary Lineker.

Każdy chciał być Millą

Nie byłoby sukcesu "Nieposkromionych Lwów", gdyby nie Roger Milla. Na mundial we Włoszech pojechał w wieku 38 lat. Nie miał wcale zamiaru. Trzy lata wcześniej zrezygnował z gry w kadrze, zamieszkał na stałe we Francji, nie utrzymywał bliskich kontaktów z ojczyzną. - Kilka miesięcy przed mundialem odebrałem w domu telefon, jakoś tak wcześnie rano - wspomina były piłkarz. - Paul Biya z tej strony, usłyszałem. Prezydent Kamerunu, dodał mój rozmówca. Nawet nie byłem w stanie wydusić z siebie, że przecież wiem, kim jest Paul Biya. Prezydent w kilku żołnierskich słowach przekonał mnie do powrotu do kadry.

I to jakiego powrotu. Miejsce w czołowej ósemce mundialu, Milla ze zdobytymi czterema bramkami stanął na podium klasyfikacji najskuteczniejszych piłkarzy MŚ, a jego taniec po każdym zdobytym golu przeszedł do historii.

- Kiedy wróciłem do kraju i zobaczyłem, że na ulicach Rzymu, Turynu czy Mediolanu dzieciaki naśladują taniec Rogera, zalała mnie krew - mówił w jednym z wywiadów Salvatore Schillaci. - Halo, przepraszam, to ja zostałem królem strzelców mistrzostw, chciałem wykrzyczeć to całemu światu. Nic z tego, to Milla był prawdziwą gwiazdą. To koszulki z jego nazwiskiem biły rekordy sprzedaży.

To był szczyt formy Milli. Po MŚ 1990 wrócił z Francji do Kamerunu, grał w miejscowej lidze, potem wybrał jeszcze ofertę zespołów z Indonezji, został nawet najstarszym strzelcem podczas mundialu (gol w mistrzostwach w 1994 roku), wreszcie w wieku 44 (!) lat zakończył czynną karierę.

Ambasador afrykańskiego futbolu

- Oczywiście, że mogłem osiągnąć więcej - dzisiaj przyznaje. - Gdybym zdobył cztery gole podczas MŚ w 1982 roku, a nie osiem lat później, to pewnie strzelałbym dla lepszych klubów niż Bastia, Valenciennes czy Saint-Etienne. Może podpisałbym kontrakt z Realem Madryt czy Barceloną? Kto wie.

Dzisiaj Milla ma 64 lata. Powoli wkracza w wiek emerytalny, już nie tylko pod względem sportowym. Stał się znanym i cenionym ekspertem piłkarskim. Afrykańskie stacje telewizyjne bardzo chętnie zatrudniają go przy okazji wielkich turniejów międzynarodowych. Jak choćby kilka tygodni temu, gdy w Rwandzie były rozgrywane Mistrzostwa Narodów Afryki.

Często pełni również obowiązki ambasadora afrykańskiej piłki. Jest zapraszany przez władze FIFA na uroczyste konferencje, gale, podczas których wygłasza przemówienia, rozmawia z przedstawicielami innych kontynentów, albo spotyka się po prostu z kibicami. - Uwielbiam takie wyjazdy - przekonuje. - Mam poczucie, że mogę pomóc futbolowi z Czarnego Lądu. A to bardzo ważne. Afryka potrzebuje takiej promocji. Ciągle jesteśmy uważani za biedniejszą i brzydszą siostrę Europy.

Milla został wybrany najlepszych piłkarzem Afryki w historii oraz ma swoje miejsce na liście FIFA - 100 najlepszych zawodników świata.

Król recyklingu

Milla to również biznesmen. Świetnie odnalazł się w codziennym życiu po zakończeniu kariery piłkarskiej. Sporo swoich oszczędności (a występując w lidze francuskiej źle nie zarabiał) zainwestował w nieruchomości. - Głównie we Francji - twierdzi. - Na tym nie da się stracić. To taka spokojna lokata dla mnie, dla rodziny.

Były piłkarz nie obawia się bardziej innowacyjnych inwestycji. Właśnie z grupą innych biznesmenów uruchomił pierwszą w Kamerunie fabrykę recyklingu. W Jaunde (stolica kraju i drugie co do wielkości miasto w kraju) zatrudnił kilkaset pracowników (docelowo fabryka ma dać pracę aż 2,5 tys. ludzi!), którzy zajmują się przetwarzaniem tworzyw sztucznych na głównie kostkę brukową. Amerykańscy fachowcy, którzy wizytowali obiekt kręcili z uznaniem głowami. - Widzimy fabrykę XXI wieku - chwalili.

- To jest przyszłość! - chwali się Milla. - W Afryce jesteśmy dopiero na początku drogi, która ma uświadomić ludziom, że trzeba dbać o ekologię. Na dodatek, zauważamy ogromny wzrost zapotrzebowania na kostkę brukową, płyty chodnikowe i inne elementy betonowe. Nasze produkty praktycznie schodzą od ręki. Nawet nie za bardzo potrzebujemy magazynów.

Milla założył również fundację pomagającą kameruńskim dzieciakom z biednych rodzin. Ostatnio wyremontował i wyposażył klub, w którym mogą korzystać z internetu. - Te dzieci nie mają w swoich domach komputerów, a o sieci już nie wspomnę - tłumaczył decyzję fundacji. - Dzięki nam mają kontakt ze światem.

Fundacja Milli rocznie wysyła kilkoro najbardziej uzdolnionych podopiecznych do Europy (głównie Wielka Brytania oraz Francja), aby tam zdobywały wiedzę. - Chcemy, aby tam się wykształciły, a potem wróciły do Kamerunu i stanowiły elitę naukowo-polityczno-biznesową - mówi Milla.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: popis Messiego na treningu

Komentarze (1)
avatar
drewniak2010
17.02.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Legenda z klasyką!