90 minut z Kamilem Grosickim

Kamil Grosicki w rozmowie z tygodnikiem "Piłka Nożna" o swojej trudnej sytuacji w Stade Rennais, nieudanej próbie wypożyczenia do Legii Warszawa oraz o rywalach na Euro 2016.

 Redakcja
Redakcja
Paweł Andrachiewicz/Pressfocus/Newspixpl / Paweł Andrachiewicz/Pressfocus/Newspix.pl

Przez wielu okrzyknięty najlepszym dżokerem w Europie, sam nie jest jednak zadowolony ze swojej sytuacji w Stade Rennes. Kamil Grosicki był już nawet po słowie z Legią Warszawa w sprawie 4-miesięcznego wypożyczenia, ale w ostatniej chwili Francuzi postawili weto. O reprezentanta Polski bardzo mocno zabiegali również działacze Pogoni Szczecin.

"Piłka Nożna": Zacznijmy od sprawy absolutnie priorytetowej. Podczas naszej dorocznej Gali statuetkę w kategorii Piłkarz Społeczny Roku przyznawanej przez WP SportoweFakty sprzątnął ci sprzed nosa Marcin Krzywicki. Bolało?

Kamil Grosicki: A skąd! Bardzo się cieszyłem, że Krzywy został wyróżniony. Według mnie solidnie sobie zapracował na wygraną, z jakimś ogórkiem nie przegrałem! – mówi ze śmiechem Grosicki. – Wprawdzie nie znam go osobiście, ale często piszemy do siebie na Twitterze, odbieram go mega pozytywnie. Krzywy ma do siebie ogromy dystans, to się chwali. Życzę mu wszystkiego dobrego, najlepiej, żeby jak najszybciej spełniły się jego marzenia powrotu do ekstraklasy, o czym tak często pisze.

Pokonanie ciebie fetował tak intensywnie, że zgubił statuetkę i do domu wrócił z pustymi rękami.

- No właśnie, słyszałem! Ale w sumie spodziewałem się tego, przewidywałem, że może się to tak skończyć, zabawa na pewno była konkretna.

Wróćmy do codzienności - sprawa niedoszłego wypożyczenia do Legii Warszawa. Gdy menedżer podsunął ci ten pomysł, nie miałeś żadnych wątpliwości?

- Wspólnie zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby rozwiązać problem małej liczby minut na boisku. Nie udało się dopiąć transferu definitywnego, więc zaczęliśmy na poważnie brać opcję wypożyczenia. To rzeczywiście agent podsunął mi pomysł, żeby spróbować wypożyczenia do Legii. Spodobała mi się ta wizja, w zasadzie od razu doszło do rozmów.

I nie było chwili zawahania? To przecież miał być powrót do Polski, na dodatek z mocnej francuskiej ligi, w której regularnie pojawiasz się na boisku.

- Oczywiście, że miałem wątpliwości. Francja to miejsce bardziej eksponowane, stąd o wiele łatwiej pokazać się mocnym klubom. W Polsce trudniej o promocję, ale doszedłem do wniosku, że jeśli będę regularnie grał w Legii, pomogę jej zdobyć mistrzostwo i puchar, na pewno nikomu z radarów nie zniknę. I najważniejsze – pojechałbym w wysokiej formie na Euro. Pod względem sportowym oferta była bardzo ciekawa.

Mateusz Borek pisał na Twitterze, że powrót do Polski byłby błędem.

- Mati to mój dobry kolega, nie ukrywam, że dość długo rozmawiałem z nim na ten temat, zresztą jak z innymi ludźmi, którym ufam i których zdanie szanuję – Tomkiem Frankowskim czy Bartkiem Ławą. 98 procent osób, które pytałem o zdanie, było przeciwko mojemu powrotowi do Polski. Ale miałem prawo mieć swoje zdanie. Z selekcjonerem Adamem Nawałką też o tym rozmawiałem. Temat był aktualny przez tydzień, to nie działo się z dnia na dzień. Po tym, jak Legia zgłosiła się do Rennes, mój aktualny klub przesuwał moment decyzji. Czekaliśmy do niedzielnego meczu z Lille, ostatecznie sprawa upadła.

Brałeś w tamtym momencie pod uwagę możliwość przeniesienia się do innego klubu w Polsce?

- Najlepszą opcją w tym czasie było potencjalne wypożyczenie na cztery miesiące do Legii Warszawa. Ale mogę zdradzić, że również przedstawiciele klubu, którego jestem wychowankiem, czyli Pogoni Szczecin, kontaktowali się ze mną. Podchodzili do tematu bardzo poważnie, profesjonalnie. Zależało im na moim ściągnięciu, ale z różnych powodów nic z tego nie wyszło.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×