Stawką sobotniego meczu będzie pierwsze bezpieczne miejsce w tabeli Ekstraklasy. Po 23 rozegranych spotkaniach zajmująca 14. pozycję Wisła i 15. w stawce Podbeskidzie mają tyle samo punktów (24), ale Biała Gwiazda ma lepszy od Górali bilans bramkowy, dzięki któremu utrzymuje się nad strefą spadkową, a pod "kreską" znajdują się bielszczanie.
Problem Wisły polega na tym, że do meczu z Podbeskidziem przystąpi bez Arkadiusza Głowackiego i Richarda Guzmicsa, którzy w ostatnim spotkaniu z Górnikiem Łęczna (1:1) zostali ukarani żółtymi kartkami i teraz mają ich na koncie po osiem, co oznacza pauzę w najbliższej kolejce.
- Myślę, że sobie z tym poradzimy. Musimy sobie z tym poradzić. Po pauzie za kartki wróci Maciek Sadlok. Musimy być pełni optymizmu, że do następnego meczu zdążymy wszystko poukładać - mówi Głowacki, a wtóruje mu Paweł Brożek: - Wiemy, jakie to dla nas osłabienie. Mimo to podejdziemy do tego meczu z wiarą w zwycięstwo. Wierzę, że brak Arka i Ryśka nie będzie aż tak widoczny.
Odkąd we wrześniu 2014 roku Guzmics przebił się do "11" Białej Gwiazdy, nie zdarzyło się jeszcze, by Wisła musiała sobie radzić w meczu ligowym bez nich obu. Jeśli pauzował jeden z nich, zastępował go Maciej Sadlok (6 razy), Dariusz Dudka (3), którego w Krakowie już nie ma albo Piotr Żemło (1), który jest kontuzjowany.
Trener Tadeusz Pawłowski ma jednak swój autorski pomysł na zastąpienie pary Głowacki-Guzmics. - Zamiast nich mogą zagrać Sadlok i Uryga - zdradza opiekun Wisły.
W odwodzie jest jeszcze Krystian Kujawa, ale on swój jedyny do tej pory mecz w Ekstraklasie rozegrał jako defensywny pomocnik. Sprawy trenerowi Tadeuszowi Pawłowskiemu nie ułatwia też to, że w minionym tygodniu Wisła sprzedała Jagiellonii Białystok Łukasza Burligę.
Zobacz wideo: Boniek nie umie zarządzać wewnętrzną demokracją?