Cały świat gra w "dziada". Czym jest najlepszy trening piłkarski?

PAP/EPA / BALLESTEROS
PAP/EPA / BALLESTEROS

"Toro", czyli polski odpowiednik gry w "dziada" jest starą jak świat metodą treningową, ale dzięki Zinedine'owi Zidane'owi i graczom Realu Madryt przeżywa kolejny boom. Kilkanaście dni po publikacji kultowego już filmiku, znowu jest o nim głośno.

Pod każdą szerokością geograficzną ludzie grają w dziada. Nie ma znaczenia stan nawierzchni, poziom reprezentowany przez piłkarzy, klasa drużyn czy status klubów.  Jesteś amatorem, grasz w dziada, jesteś zawodowcem też to robisz. Mało który trening daje tyle satysfakcji i radości. Różnica tkwi jedynie w tempie podawania piłki. Gracze Barcelony czy Realu Madryt robią to z prędkością ponaddźwiękową, zawodnicy Sparty Jeżowe "trochę" wolniej. Wzór perfekcjonizmu w "toro" osiągnęli bohaterowie serialu animowanego "Kapitan Tsubasa". Byli lepsi od Messiego, Ronaldo i ich najlepszych kolegów.

- Ćwiczenie jest znakomite, doskonałe w swojej prostocie. Właściwie zawiera wszystko, czego może oczekiwać trener. Uczy kontroli nad piłką, wymiany podań na jeden kontakt i walki o nią w trudnych okolicznościach. W zależności od rozmiarów boiska, "toro" może służyć do pracy nad czymś innym- powiedział Philippe Montanier, były szkoleniowiec Realu Sociedad i Stade Rennes.

W świecie realnym poziom mistrzowski w grze w dziada osiągnęli gracze Barcelony, którzy wymieniali piłkę kilkadziesiąt razy między sobą, w szalonym tempie, niemożliwym do zatrzymania przez biedaków znajdujących się w środku koła i walczących o ucieczkę z zaklętego kręgu. W Hiszpanii "toro" jest instytucją, grą historyczną, obecną na każdym treningu. Począwszy amatorskich drużyn i skończywszy na tych, występujących w La Liga. Legendarny piłkarz Barcelony, Xavi powiedział kiedyś w rozmowie z "The Guardian", że "nie ma lepszego ćwiczenia. Możesz w trakcie niego nauczyć się odpowiedzialności i umiejętności kontroli nad piłką".

- W Hiszpanii to jeden z elementów kultury gry w piłkę - powiedział w rozmowie z "L'Equipe" Adil Rami, obrońca Sevillii. Różne są kary dla tych, którzy nie umieją przerwać szalonych wymian. Zazwyczaj przegrani robią serię pompek, albo wychodzą z kręgu dopiero po przerwaniu dwóch, lub trzech serii, jeżeli podającym uda się dotknąć piłkę dwadzieścia razy. - Zazwyczaj jest dużo zabawy, ale często pojawia się też frustracja u tych, którzy walczą o odebranie piłki. Umówmy się, rywalizacja w zawodowym futbolu jest momentami absurdalna i dotyczy nawet tak małej rzeczy jak "toro" - zdradził Rami.

Luis Saha powiedział, że kilka dni po transferze do Manchesteru United w 2004 roku obawiał się gry w dziada. - Przypominam, że wtedy w drużynie grali piłkarze o niesamowitej technice: Diego Forlan, Ruud van Nistelrooy czy Ryan Giggs. Nogi mi się trzęsły, bałem się kompromitacji - mówił Francuz. Z kolei Montanier dodał, że w Realu Sociedad widział mordercze "toro", w którym dwaj gracze w środku koła nie wychodzili z niego przez 10 minut.

Zazwyczaj ofiarami, które biegają za piłką są wychowankowie i nowi gracze w zespołach. Oni pierwsi wchodzą do środka i muszą przerwać wymianę. Jeżeli nie udaje im się to przez dłuższy czas, są wyszydzani. - To świetna zabawa dla jednych i często kompromitująca dla innych - wspominał Anthony Reveillere. - Ale każdy lubi "toro". Wiadomo, że nic nie daje takiej satysfakcji jak upokarzanie kolegów z drużyny w prostej zabawie.

Didier Deschamps w 2011 roku w rozmowie z "France Football" powiedział, że dzięki niewielkiej odległości między zawodnikami tworzącymi koło, można wytrenować skuteczną wymianę podań na małej przestrzeni. Jak mawiają Niemcy "na podstawce od piwa". Deschamps dodał, że ważne jest angażowanie w dziada bramkarzy. - W meczach często dochodzi do sytuacji, w których otrzymują oni krótkie podania od obrońców i muszą szybko wybić piłkę, by uratować się przed atakami rywali. To ćwiczy ich refleks w grze nogami - powiedział selekcjoner reprezentacji Francji.

Deschamps wspominał, że w czasach jego gry w Juventusie, Paolo Montero długo nie mógł wyjść ze środka i był wyśmiewany przez swoich kolegów z drużyny. W końcu rozwścieczony do granic, wszedł ostro wślizgiem w nogi swojego rodaka Daniela Fonseki, a później Urugwajczyk znokautował go ciosem w twarz. Rozpętała się bijatyka, którą przerwali dopiero pozostali koledzy z drużyny.

Wiadomo, w "toro" ranne i poirytowane zwierzę jest śmiertelnie niebezpieczne.

Przeczytaj więcej tekstów Mateusza Święcickiego -->

Zobacz wideo: Karol Klimczak: Była duża solidarność wśród klubów Ekstraklasy

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: