Gdy do rozpoczęcia piłkarskich mistrzostw świata we Francji pozostawało kilkanaście dni, Slaven Bilić wciąż nie mógł normalnie trenować z powodu kontuzji. Chorwat nie zamierzał jednak rezygnować z udziału w turnieju. Wbrew zaleceniom lekarzy udał się na MŚ. Tam wciąż nie mógł pracować na pełnych obrotach, jednak zacisnął zęby i aby być gotowym do gry stosował zastrzyki i przyjmował środki przeciwbólowe.
Ostatecznie rozegrał siedem spotkań w pełnym wymiarze czasowym (!) i wydatnie przyczynił się do największego sukcesu w historii swojej reprezentacji. Wspólnie z Davorem Sukerem, Goranem Vlaoviciem i innymi wywalczył brązowy medal MŚ. I choć pogłębił kontuzję, przez którą przedwcześnie zakończył karierę, nigdy nie żałował swojej decyzji.
Ta historia sprzed 18 lat doskonale obrazuje charakter Slavena Bilicia. Kiedyś znakomitego obrońcy, dziś menedżera West Ham United, który pod jego wodzą jest postrachem najlepszych drużyn Premier League.
Urodzony i wychowany w Splicie. Mieście, w którym przyszło na świat wiele gwiazd bałkańskiego sportu, m.in. zwycięzca tenisowego Wimbledonu Goran Ivanisević czy gwiazdor NBA, Toni Kukoc. Co więcej, Bilić wychowywał się z nim na jednym osiedlu.
- Mało osób o tym wie, ale jesteśmy z Tonim rówieśnikami, urodziłem się dokładnie tydzień przed nim. Gdy byliśmy młodzi często graliśmy wspólnie w koszykówkę i w piłkę. On był zdecydowanie lepszy w rzucaniu jej do kosza, ja zostałem przy futbolu - wspominał po latach Bilić.
Jego pierwszym klubem był oczywiście miejscowy Hajduk. Dobre występy zaowocowały ofertą z niemieckiego Karlsruhe. Trafił do Bundesligi w 1993 roku, jednak jego marzeniem była Premier League. Spełniło się ono trzy lata później - West Ham United zapłacił za 28-latka 1,3 mln funtów, bijąc klubowy rekord transferowy.
Po zaledwie kilku miesiącach udowodnił, jak bardzo zależy mu na dobru klubu. Gdy otrzymał bardzo atrakcyjną ofertę z Evertonu odmówił. Postanowił pozostać w Londynie, tłumacząc, że chce upewnić się, że Młoty utrzymają się w w Premier League. Dopiero gdy tak się stało przyjął ofertę z Liverpoolu. Tam jednak dopadły go problemy ze zdrowiem - z powodu przewlekłej kontuzji pachwiny rozegrał dla The Toffes tylko 28 meczów, po czym powrócił do Hajduka, gdzie zakończył karierę w wieku zaledwie 32 lat.
Zobacz wideo: Tydzień do historycznego starcia z Argentyną w Pucharze Davisa
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
[nextpage]
To był jednak dopiero początek nowej drogi Chorwata, który postanowił zostać trenerem. Już rok później został pierwszym szkoleniowcem Hajduka, a po zakończeniu pracy rozpoczął staże w największych klubach w Europie. Spotykał się m.in. z Marcelo Lippim i Arsene'em Wengerem. Czerpał od nich wzorce, ale pozostał sobą.
Po objęciu stanowiska selekcjonera młodzieżowej reprezentacji Chorwacji pokazał, że dla swoich graczy jest nie tylko nauczycielem, ale także partnerem. Gdy podczas jednego ze zgrupowań nakryto Lukę Modricia i Vedrana Corlukę wałęsających się po mieście, ten nie zdecydował się ukarać młodych zawodników. Co więcej, po szczerzej rozmowie okazało się, że obaj nie mieli przy sobie żadnych pieniędzy. Co zrobił trener? Przyjął wyjaśnienia i... pożyczył im pieniądze.
Gdy przejął dorosłą kadrę Vatrenji, jedną z jego pierwszych decyzji było powołanie właśnie Modricia i Corluki. Ci odwdzięczyli mu się znakomitą grą. Chorwaci w efektownym stylu awansowali na EURO 2008, a wielkim momentem trenera był wyjazdowy triumf nad Anglią na Wembley, przez który gospodarze stracili szansę na awans na ME.
Na turnieju Chorwaci grali pięknie, w grupie pokonali Austriaków, Niemców, a także Biało-Czerwonych i zostali kandydatami do medalu. Choć odpadli po dramatycznym meczu i rzutach karnych z Turcją, nie było mowy o zwolnieniu szkoleniowca. Bilić pozostał na stanowisku aż do 2012 roku.
Postanowił zbierać kolejne doświadczenia. Lokomotiw Moskwa, Besiktas Stambuł, aż wreszcie nadszedł czas na powrót do ukochanej Premier League. Zatrudnienie Bilicia zostało przyjęte przez kibiców West Hamu United wręcz euforycznie. Choć początek był bardzo trudny i drużyna odpadła z Ligi Europy już w eliminacjach, to w lidze jego drużyna spisuje się bardzo dobrze.
Po 26. kolejkach Młoty zajmują 7. miejsce w tabeli i na koncie tak efektowne wyjazdowe wiktorie jak 2:0 z Arsenalem Londyn, 3:0 z Liverpoolem czy 2:1 z Manchesterem City. Dlaczego nie walczą więc o mistrzostwo? Zbyt dużo remisów (aż 10). Praca Bilicia na Upton Park jest jednak oceniana niezwykle wysoko przez fanów, a także przez władze klubu.
Młoty mają szansę na zajęcie najwyższego miejsca na koniec rozgrywek od sezonu 1998/1999. Wtedy finiszowali na piątej pozycji. Teraz taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny, bo sytuacja w czołówce jest niezwykle wyrównana. West Ham traci do piątego Manchesteru United tylko jeden punkt.
[nextpage]
Gdy mówisz Slaven Bilić, na myśl nie przychodzi tylko futbol i wyniki West Hamu. Chorwat jest postacią niezwykle barwną o bardzo ciekawych zainteresowaniach, wykraczających daleko poza piłkę nożną.
48-latek skończył studia prawnicze, doskonale porozumiewa się w czterech językach. W wolnych chwilach czyta książki o filozofii i psychologii, jest też kinomanem, ale jego największą pasją oprócz futbolu jest muzyka.
Bilić jest gitarzystą i autorem tekstów w rockowym zespole "Rawbau", a ich kompozycja z 2008 roku została hitem w całym kraju i oficjalnym hymnem Chorwacji na mistrzostwach Europy.
Swoją muzyczną pasję wykorzystuje także w trenerskiej karierze. Aby zmotywować piłkarzy potrafi im w szatni puścić m.in. utwór grupy Metallica. Nowatorskie metody przynoszą efekty - w miejscach w których pracował jest do dziś szanowany. Oczywiście dzięki wynikom, ale także ze względu na swoją nietuzinkową osobowość.
- Wiem, że nie uratuję świata, ale jeśli pojawia się walka z niesprawiedliwością, zawsze będę stał na jej czele i z takim nastawieniem idę przez życie - powiedział kiedyś zapytany o swoje motto.
Futbol, filozofia i rock&roll. Tak charyzmatyczny szkoleniowiec jest potrzebny w każdej lidze. Premier League ma szczęście, że posiada u siebie oryginał.