Mandrysz truchlał, ale wygrał. Szatałow mówi o chorobie

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski

Piotr Mandrysz przyznał, że pod koniec meczu z Górnikiem Łęczna cała ławka "truchlała", ale udało się dowieźć wygraną. Jurij Szatałow zwracał uwagę na chorobę, z której jego zespół musi się wyleczyć.

Jest nią coraz gorsza gra w defensywie. - To co było naszą mocną stroną w pierwszych meczach – bezbłędna gra w obronie, w ostatnich trzech spotkaniach przestało funkcjonować. W pierwszej połowie przeważaliśmy, ale nie potrafiliśmy wykorzystać dogodnych sytuacji. Goście po jednym dośrodkowaniu i naszym błędzie w obronie zdobyli gola. Nie możemy tak tracić bramek. Zdarza nam się to w trzecim kolejnym spotkaniu z rzędu. To powoli staje się naszą chorobą. Musimy się z niej wyleczyć - w taki sposób Jurij Szatałow skomentował porażkę 1:2 z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza.

- To był dla nas trudny mecz. Zagraliśmy trzecie spotkanie w ciągu sześciu dniu - analizował z kolei Piotr Mandrysz. - Po chłopcach, szczególnie w drugiej połowie było widać trudy meczu z Legią. Tym bardziej duże uznanie dla nich, że "dali z wątroby" i dowieźli wynik. Pierwsza bramka wprowadziła nerwowość w poczynaniach gospodarzy. Druga bramka, zresztą bardzo ładna Wojciecha Kędziory dała nam więcej luzu. Niestety to zmęczenie, nie pozwoliło skarcić przeciwnika. Chociaż dogodną okazję do tego miał Jakub Biskup. W końcówce, po dośrodkowaniu rywal zdobył kontaktową bramkę i zaczęliśmy truchleć na ławce rezerwowych. Ostatnie dziesięć minut to była obrona Częstochowy. Dowieźliśmy jednak wyniki do końca. Niezmiernie z tego się cieszę, bo to pierwsza historyczna wygrana Termaliki Bruk-Betu w Łęcznej. Jest mi miło, że stało się to moim udziałem - skomentował, cytowany przez oficjalną stronę internetową beniaminka.

Termalica wygrała z Górnikiem Łęczna 2:1 i awansowała na dziewiąte miejsce w tabeli. Jej sobotni rywal jest jedenasty.

#dziejesiewsporcie: zamieszki na meczu w Grecji

Komentarze (0)