Mariusz Rumak po debiucie: Optymistycznie do przodu

- Optymistycznie do przodu. Przed nami dziesięć bardzo trudnych spotkań i walka o utrzymanie do końca - powiedział po swoim pierwszym spotkaniu w roli trenera Śląska Wrocław Mariusz Rumak.

Sebastian Najman
Sebastian Najman

- Jadąc tutaj wiedziałem, że będzie to bardzo trudne spotkanie. Korona jest dobrze przygotowana do rozgrywek, to było widać. Zagrać trzeci mecz na takiej intensywności, naprawdę wielki szacunek dla całego sztabu szkoleniowego - powiedział opiekun Śląska. Kibice z Wrocławia w pierwszej połowie mogli nie poznawać swojego zespołu. - Ten mecz fajnie nam się ułożył, dobre uderzenie Tomka Hołoty, ale ktoś tu układał trawę, nie my, w związku z tym przy odrobinie szczęścia padła bramka - ocenił.

Również udanie rozpoczęła się druga część gry. Gdy Lasza Dwali wpisał się na listę strzelców wydawało się, że WKS w końcu przerwie serię bez zwycięstwa. Stało się inaczej. - Zespół stwarzał sytuacje, w tym po stałych fragmentach, co cieszy po jednym treningu. Jest to dobry prognostyk, ale przyjechaliśmy tu po trzy punkty. Prowadząc 2:0 chcieliśmy wywieźć stąd komplet punktów i na pewno moi piłkarze są zawiedzeni, bo można to było zrobić.

Mimo remisu, który nieznacznie poprawił sytuację gości w tabeli, trener Rumak z wiarą spogląda w nadchodząca przyszłość. - Optymistycznie do przodu. Przed nami dziesięć bardzo trudnych spotkań i walka o utrzymanie do końca.

Były opiekun Lecha Poznań odniósł się do roszad, jakie miały miejsce w wyjściowym składzie. - Bardzo chciał przyjechać Jacek Kiełb. Schodząc z treningu miał łzy w oczach, chciałem go zabrać bo to jest dobry piłkarz i w Kielcach też dużo zdrowia i pasji zostawił, natomiast nie mógł przyjechać przez kontuzję. To samo Adam Kokoszka. Trzeba było też pewne korekty przeprowadzić w związku z tym wyszło aż pięć zmian. Myślę, że ci, którzy wyszli zaprezentowali może nie poziom, ale wielką pasję - przekonywał.

Dlaczego Śląsk, mimo dwubramkowego prowadzenia, nie zdołał zwyciężyć? Problem wydaje się leżeć w psychice i reakcji zawodników po straceniu pierwszego gola. - Generalnie piłka nożna polega na tym, żeby dotrzeć do głów piłkarzy i każde takie zdarzenie na pewno może spowodować dwie reakcje - pierwsza to wątpliwość, a druga chęć pokazania, że to był przypadek. Mamy dużo pracy z piłkarzami.

Zobacz wideo: Kłos o powołaniach: trener nie chce ryzykować
Źródło: TVP S.A.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×