Lato nie ma sobie nic do zarzucenia

Grzegorz Lato w sobotę świętował setny dzień na stanowisku prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jak stwierdził w rozmowie ze Sportem, nie ma sobie nic do zarzucenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Lato został wybrany na prezesa PZPN już w pierwszej turze, pokonując Zbigniewa Bońka i Zdzisława Kręcinę. W sobotę minęło pierwsze sto dni jego prezesury. W rozmowie ze Sportem król strzelców Mistrzostw Świata 1974 narzeka na uszczypliwość pod jego adresem: - Odkąd zostałem prezesem PZPN, nie miałem nawet jednego dnia spokoju. Zaczęto mnie szczypać jeszcze tego samego dnia, kiedy zostałem wybrany.

Lato opowiedział też o dotychczasowych sukcesach jego prezesury. - Najważniejszą sprawą było dotrzymanie uzgodnionego z ministerstwem sportu terminu usunięcia wszystkich wykazanych nieprawidłowości w związku. I to się 24. stycznia stało. Mało tego: wprowadziliśmy do Statutu PZPN także zapis o maksymalnie dwóch kadencjach prezesa. Ale zdaję sobie sprawę, że dla wielu to nic nie znaczące działania - opowiada Lato - Łatwiej jest przecież powiedzieć, że za zatrzymanie Piotra R. jest odpowiedzialny PZPN, niż dokonać rzetelnej analizy naszych działań - broni się prezes PZPN.

Były senator z ramienia SLD wypowiedział się także na temat mocno kreowanej przez media wojny z selekcjonerem reprezentacji Leo Beenhakkerem. - Nie mogłem sobie pozwolić na sytuację, w której rano otwieram gazetę i czytam, że selekcjoner krytykuje swojego pracodawcę. Mam nadzieję, że to już zamknięta sprawa. Leo Beenhakker ma do wypełnienia kontrakt ważny do listopada z opcją przedłużenia w przypadku awansu do finałów mistrzostw świata - zapewnia Lato.

Komentarze (0)