Piotr Tomasik: Po niedzielnym zwycięstwie nad Ergotelisem chyba możecie odetchnąć z ulgą. Gdybyście przegrali, wasza sytuacja w tabeli mogłaby się zrobić naprawdę nieciekawa. A tak nie ma co narzekać...
Wojciech Kowalewski: Oj, to były bardzo ważne trzy punkty. W przypadku porażki byłoby nieciekawie. Przy aktualnym kalendarzu nasza sytuacja byłaby nie do pozazdroszczenia. Mamy bowiem na rozkładzie Panathinaikos, PAOK i Olympiakos. Ale nie musimy się aż tak martwić, bo nasza przewaga nad strefą spadkową już się powiększyła. W tych trzech meczach, o których wspomniałem, będzie bardzo ciężko o punkty. Wszystko dlatego, że mamy taki, a nie inny zespół. Dwom pierwszym ekipom w tym sezonie urwaliśmy już punkty i to daje pewną nadzieję. Łatwo jednak nie będzie, Iraklis to młody i stosunkowo niedoświadczony zespół, który wkrótce zostanie wzmocniony. Póki co zajmujemy jednak miejsce w dole tabeli. Utrzymanie jest już prawie pewne, można więc myśleć o przyszłości.
W najbliższy weekend macie mecz z Koniczynkami, w których składzie wystąpi Jakub Wawrzyniak. Jego transfer, a także gra paru innych Polaków chyba pokazuje, że w Grecji coraz bardziej nas cenią?
- To prawda. Jest kilku rodaków w pierwszej lidze i w niższych klasach rozgrywkowych. Kuba też już powoli się rozkręca, zagrał dwa mecze. W niedzielę w spotkaniu z PAOK wypadł solidnie i przyczynił się do bardzo ważnego dla układu tabeli zwycięstwa. Nas też będzie czekał wyjazd do Salonik, a to wielka walka między klubami z tego miasta i z Aten. Ci pierwsi już od kilkunastu lat próbują przełamać hegemonię drugich. Bez specjalnych rezultatów, ale próbujemy dalej...
Wspomniał pan, że Iraklis ma młody zespół, ale nie macie zbyt wiele czasu na realizację wcześniejszego planu. W ciągu dwóch lat macie być bowiem gotowi do walki o czołowe lokaty. Tymczasem bijecie się tylko o utrzymanie, przeskok będzie spory.
- Trudno rokować, co będzie dalej. Marzenia i cele właścicieli klubu są duże. Jeszcze przed tym sezonem mówiło się, aby teraz stworzyć podwaliny pod ten mocny zespół. Po to też sprowadzono ekipę trenerską z Hiszpanii, której... od dawna już nie ma. A przecież stabilizacja i cierpliwość to główny klucz do sukcesu sportowego. Tego drugiego elementu u naszych działaczy trochę zabrakło. My piłkarze staramy się jednak pokazać im, iż przy pewnych wzmocnieniach będziemy gotowi walczyć o wysokie cele. Chcemy być na tyle silni, by podjąć rywalizację z potentatami ligi greckiej.
Stara się pan, jako jeden z bardziej doświadczonych graczy, trzymać atmosferę w szatni?
- Koncentruję się raczej na występach na boisku. Językiem greckim nie władam na tyle dobrze, aby przekazać to, co bym chciał. Dla mnie najlepszą okazją do przekonania kolegów do swoich racji jest... murawa.
A jak z nauką języka?
- Nie powiedziałbym, że jest to bardzo intensywna edukacja. Ale z każdym tygodniem przyswajam nowe zwroty i słowa. Ogólnie daję sobie radę, jestem w stanie pokierować blokiem defensywnym, potrafię się też dogadać. Ale żeby usiąść przy kawie i po grecku porozmawiać, to nie, dziękuję.
Patrząc z perspektywy czasu, nie żałuje pan wyjazdu do Grecji?
- Po krótkim pobycie w Polsce, chciałem jak najszybciej wrócić za granicę. Chodziło chociaż o możliwość uczestniczenia w normalnych treningach, osiągnięcia wyższej formy. Mam tu dobre warunki do pracy, regularnie występuję, jestem czołowym zawodnikiem zespołu. Nie mogę narzekać. Chcę jeszcze kilka sezonów pograć na wysokim poziomie, a w Grecji mam taką możliwość. Konfrontacja przeciwko Olympiakosowi czy Panathinaikosowi to czysta przyjemność.
Mówi pan, że chciał uciec z Polski, chociażby dlatego, że z pewnych względów nie da się skupić tylko na piłce. Przykład z czołówek gazet - zatrzymanie Piotra R.
- Wszystko, co dzieje się w kraju, obserwuję z dystansu. I dobrze. Byłem w Koronie, wiele widziałem, a całe tamto zamieszanie nie wpływało na mnie pozytywnie. Była to dla mnie sytuacja - delikatnie mówiąc - niezbyt komfortowa. Wyjechałem szybko z kraju i oderwałem się od tego. Widać, że są ludzie, starający się zrobić z tym całym bałaganem odpowiedni porządek. Ale potrzebują czasu.
Czyli do momentu wyczyszczenia polskiej piłki z korupcji do kraju pan nie wróci?
- Na razie to nawet propozycji nie mam. Obowiązuje mnie tu jeszcze kontrakt przez półtora roku i pewnie go wypełnię. A Polska? Mogę wpaść na wakacje.