Dariusz Tuzimek: Piłkarze na spowiedzi u kiboli (felieton)

Probierz zachował się nerwowo, wchodząc w "polemikę" z "kibicami", ale pokazał dzięki temu, że nie trzeba się godzić na terror "karków". Terror, który media pokazują co jakiś czas, ale nikt z tym nic nie robi.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Newspix / MACIEJ GILEWSKI

Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłą i godnością osobistą – mówił w niezapomnianym skeczu kabaretu Dudek o hydrauliku Jan Kobuszewski. Choć on właściwie mówił: "siłom i godnościom osobistom". A jego uczeń (Wiesław Gołas) złapał klienta i wyrzucił za drzwi. Po meczu z Podbeskidziem trener Michał Probierz też złapał kawałek tablicy reklamowej i "siłom" przeciwstawił się chamstwu, walcząc o godność "osobistom". Widać z chamem trzeba rozmawiać językiem takim, na jaki zasługuje.

Nieśmiertelny skecz kabaretu Dudek jest zabawny i wywołuje salwy śmiechu na widowni. To, co się działo w Białymstoku po meczu z Podbeskidziem (0:3), śmieszne w ogóle nie jest. Raczej przykre.

Patrzyłem na Probierza z jednej strony z podziwem – że miał jaja i się kibolom postawił – a z drugiej ze współczuciem. Widziałem człowieka w rozpaczy. Kogoś, komu zrobiono krzywdę. Faceta w amoku, który gdyby trzeba było poszedłby z szablą na czołgi.

Probierz czuł się skrzywdzony, bo zna piłkę. Widział, że piłkarze chcą, że walczą, ale im bardziej chcą, tym gorzej im wychodzi. Szczególnie że w głowach siedziała im już ta katastrofa z początku spotkania. Dwa samobóje w jednym meczu zdarzają się tak rzadko jak szóstka w totku, albo i rzadziej. Ale chyba tylko w chorej głowie może zrodzić się pomysł, że piłkarze Jagi zrobili to celowo, albo że sprzedali mecz. Albo, że im się nie chciało. Zanim jakaś pusta, łysa pała krzyknie: "po co wy gracie, jak wy ambicji nie macie", niech się postawi z roli zawodnika, który strzela samobója. Przecież taki piłkarz żyły wypruje, żeby zmazać hańbę i wstyd.

Ktoś, kto grał w piłkę wie, że czasem zdarza mecz, w którym nic nie wychodzi, a rywal jakby nie kopnął piłki ta wpada do siatki. Jak widać po poniedziałkowym meczu, nieraz nie potrzeba do tego nawet rywala. Ale żeby to rozumieć, trzeba samemu czasem wyjść na boisko, trochę się zmęczyć, a dresu nie traktować wyłącznie jako stroju wyjściowego. No i jeszcze na karku trzeba mieć głowę, a nie szalik.

Probierz zagotował się, bo nie pozwolił obrażać siebie i zawodników. Wiem, że jemu było łatwiej zareagować, bo jest legendą w Białymstoku i pieszczochem tych trybun, przeciwko którym wczoraj stanął. Był dla nich pomnikiem, ale jak sam wczoraj powiedział: "pomniki łatwo się burzy".

Na konferencji po meczu Probierz przeprosił za swoje zachowanie. "Są emocje, jest stres i czasem wypowiada się słowa, które nigdy nie powinny wyjść z ust" - mówił trener "Jagi". Nie wiem tylko, kto przeprosi jego. Wiem za to na pewno, że niedługo i tak zapanuje zgoda między kibolami a trenerem. Bo dokąd oni pójdą? Czy mają inną alternatywę?

Pewnie wielu skrytykuje Probierza, bo trener nie powinien się tak zachować, powinien trzymać nerwy na wodzy, zachować zimną krew. OK, zgoda. Powinien. Ale jest człowiekiem: czuje. Wcale nie jestem pewny, czy bardziej odpowiada mi postawa, gdy na trenera plują, a on udaje, że pada deszcz. Albo gdy kupuje sobie przyjaźń hersztów kiboli, bo i takie przypadki zdarzały się w naszej lidze.

Probierz zachował się nerwowo, ale też pokazał wszystkim w lidze: nie musicie się godzić na terror "karków". Terror, który media pokazują co jakiś czas, ale nikt z tym nic nie robi. Bo kluby są zakładnikami bandziorów, a państwo widocznie jest pochłonięte innymi sprawami. Probierz, który poszedł do kibiców "Jagi", pokazał, co jest paradoksalne, że wcale do nich nie trzeba chodzić. Kibole w całej lidze wołają po porażkach piłkarzy do "spowiedzi", co lokuje naszą Ekstraklasę gdzieś w dzikich częściach Bałkanów a nie w Europie.

Czy po przegranym Gran Derbi u siebie z Realem Madryt – co zawsze bolesne – ktoś wołał do Messiego: "Choć tu k…, oddawaj k… koszulkę"?

A przecież u nas takie scenki widzimy co chwilę. We Wrocławiu piłkarzy Śląska rozebrano z koszulek. A po przegranej z Zagłębiem Lubin kibice Piasta postanowili przy płocie "naprostować" mentalnie swoich piłkarzy, wezwali ich do "spowiedzi". Piasta? Ja myślałem, że będą ich na rękach nosić za to, że są wiceliderem? Ale to zbyt mało, jak się okazuje, lepiej niech posłuchają sobie z bliska "kociej muzyki".
Może za chwilę ktoś zacznie prostować piłkarzy z Lubina, bo przecież już nie jest sukcesem, że awansowali do górnej ósemki, teraz mają walczyć o puchary. A jak im nie pójdzie? Wiadomo: do spowiedzi. Więc jak już piłkarze przegrają, to trzeba ich upokorzyć, zeszmacić a wtedy dopiero będą biegali i walczyli za herb i za barwy, prawda?

Kiedyś Kuba Rzeźniczak dostał po twarzy od kibola, bo miał charakter, nie pozwolił się obrażać i coś tam odpysknął. Ale wtedy nie obronił go klub, prezes i miękki trener, który nie miał temperamentu Probierza. Nie pomogli też ochroniarze. Oni się w takie sytuacje nigdy nie mieszają. Co innego gdybyś chciał np. przejść w niedozwolonym miejscu z dzieckiem. O! W takich wypadkach potrafią pokazać władzę.

A poza tym ożywiają się tylko wówczas, gdy jest wydawana z kotła grochówka z wkładką i wtedy gdy trzeba podpisać listę do wypłaty. Przez pozostały czas swojej pracy najchętniej udawaliby grzyby w lesie. I to ukryte w gęstej trawie.
Probierz na pewno się zagalopował. Ale jednocześnie pokazał, że nie ma zgody na obrażanie i poniżanie ludzi.

Skąd się bierze tak powszechne na to przyzwolenie? Dlaczego taki kark myśli, że w ogóle może to robić? Bo co? Bo kibol kupił bilet? Choć nawet i to wątpliwe. Przecież żadną tajemnicą nie jest, że tzw. silne grupy kibicowskie są traktowane w klubach jak święte krowy i o ile zwykłych kibiców się sprawdza, kontroluje, przeszukuje to ci "silni" wchodzą nawet bez biletów. O żadnym macaniu na bramce wejściowej nawet mowy być nie może. Kto by się odważył. Ci co najchętniej udają grzyby?

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Zobacz: Nerwy w Białymstoku. Probierz przeprosił kibiców

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×