Tu już nawet nie chodzi o to, że kilkanaście minut po meczach ciągle liczono kartki i to, którzy kibice lepiej się zachowywali: Podbeskidzia Bielsko-Biała czy Ruchu Chorzów. Stan na sobotę wieczór jest taki, że to drużyna z Bielska-Białej ostatecznie zagra w grupie mistrzowskiej, bo zadecydowała o tym tabela fair-play. To takie ekstraklasowe Yeti, niby jest, ale nikt nigdy jej nie widział. No to się wyłoniła i postraszyła. Jest i ma się świetnie.
Skoro bilans bezpośrednich meczów był taki sam, skoro bilans bramek był taki sam, to regulamin mówi, że wyżej jest ten, który mniej faulował, którego kibice lepiej się zachowywali i generalnie mniej było z nim kłopotów. Czyli szeroko rozumiane fair-play. Też dziwne, że o miejscu w tabeli decydują kibice (zachowanie kibiców to jedna z części całej oceny), ale nie jest to największy problem. To i tak sukces, że ta niepewność trwała kilkadziesiąt minut, bo normalnie raporty delegatów spływają na drugi dzień, albo trzeci.
Jest burdel, bo co najmniej do poniedziałku nadal nie wiemy nic. A nie wiemy nic, bo przez 47 dni nikt z Komisji Odwoławczej PZPN nie raczył odpisać Lechii Gdańsk, dlaczego podtrzymuje decyzję Komisji Licencyjnej o odebraniu jej punktu. Jak już raczył, to Lechia szybko się odwołała. Trybunał Arbitrażowy przy PKOl wstrzymał wykonanie kary, czyli punkt Lechii dopisał, na jeden dzień przed ostatnią kolejką. PZPN uważał, że Trybunał nie mógł tego zrobić. Ekstraklasa SA zwróciła się do Trybunału, aby ostateczną decyzję podjął jak najszybciej. Może się to zdarzyć w poniedziałek.
Jeśli Trybunał ostatecznie punkt Lechii zabierze, ten sam, który kilkadziesiąt godzin wcześniej przywrócił, wtedy w małej tabeli wyjdzie, że to jednak Ruch awansuje, a nie Podbeskidzie.
I klasyfikację fair-play ekstraklasy szlag trafi.
Generalnie, całe fair-play szlag trafi.
Game over.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
Zobacz wideo: O punkty powalczą prawnicy, nie piłkarze
{"id":"","title":""}