To było po El Clasico, kiedy Real Madryt wygrał na Camp Nou 2:1. Ciągle FC Barcelona miała jednak sześć punktów przewagi nad Atletico Madryt i siedem nad "Królewskimi". No, a że jest jest Barceloną, to wydawało się, że i tak nic nie przeszkodzi jej w triumfie. Teraz, jak się okazuje, przeszkadza sobie sama.
Barcelona to nie piłkarscy bogowie, okazują się tylko ludźmi. Boga futbolowego mają jednego, to Lionel Messi. Skoro jednak on w poprzednich tygodniach zstąpił z niebios i przez kilka meczów nie był w stanie ani strzelić gola, ani nawet asystować, Duma Katalonii brutalnie została sprowadzona na ziemię.
W niedzielę Barcelona przegrała u siebie 1:2 z Valencią. Na pięć kolejek przed końcem ligi tyle samo punktów co Duma Katalonii ma już Atletico Madryt. Real jest o punkt gorszy. Końcówka sezonu będzie niesamowita.
Futbol uczy cierpliwości i opanowania. Tego, żeby przed końcowym rozstrzygnięciem nie przesądzać wyniku. Uczył w 1997 roku, gdy Legia Warszawa na pięć minut przed końcem prowadziła z Widzewem Łódź 2:0 i przegrała 2:3. Uczył w 1999 roku na Camp Nou, gdy w 90. minucie w finale Ligi Mistrzów Bayern prowadził z Manchesterem United 1:0, a potem dwa razy dał wbić sobie gola. Nawet w ostatni czwartek odbyła się lekcja w Liverpoolu. Gospodarze przegrywali z Borussią Dortmund 1:3, odpadali z dalszej rywalizacji. I strzelili trzy gole. Przypadków niesamowitych rozstrzygnięć w piłce jest pełno.
Człowiek uczy się ich całe życie, a i tak umrze głupi.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk
Zobacz wideo: Jan Urban: Myślałem, że mecz zakończy się remisem
{"id":"","title":""}
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)