Przez sześć kolejek piłkarze Sandecji Nowy Sącz pozostawali niepokonani. W dodatku w tym czasie stracili zaledwie jedną bramkę, w spotkaniu zremisowanym 1:1 z Chrobrym Głogów.
W niedzielę, na zakończenie 26. kolejki I ligi, rewelacja rundy wiosennej zmierzyła się z drużyną, która zawodzi. Sztab szkoleniowy Zagłębia Sosnowiec zmodyfikował treningi, co znalazło odzwierciedlenie w niedzielnym meczu, podczas którego beniaminek prezentował się lepiej niż w poprzednich spotkaniach.
Ostatecznie Zagłębie wygrało 2:0, dzięki trafieniom Adriana Paluchowskiego i Michała Fidziukiewicza. Paluchowski sprawił, że bramkarz Łukasz Radliński musiał skapitulować po 330 minutach bez gola.
- Gdy przegrywa się mecz, analiza na szybko zawsze jest trudna. Nie robimy tragedii. Przegraliśmy spotkanie, ale musimy patrzeć w przyszłość, bo to nas najbardziej interesuje - podkreślił Radosław Mroczkowski, trener Sandecji.
- Zamknęła się pewna seria. Do tego momentu byliśmy zespołem skutecznym i szczelnym. Przeciwko Zagłębiu popełniliśmy błędy, co w konsekwencji dało rywalom bramki. Myślę, że trochę za łatwo straciliśmy te gole. Przegraliśmy, ale na początku też mieliśmy swoje sytuacje. Myślę, że gdyby Dudzic lub Małkowski wykorzystali sytuacje, które mieli, to bramka na początku spotkania na pewno by nam dużo dała - zaznaczył.
Piłkarze Sandecji mieli wiele okazji do strzelenia gola. Najbliżsi byli w 79. minucie, ale Grzegorz Fonfara uratował Zagłębie, wybijając głową piłkę sprzed linii bramkowej. - Chcieliśmy odrabiać straty, trochę zmieniliśmy ustawienie, zrobiliśmy zmiany. Mieliśmy sytuację, gdy piłka została wybita z linii bramkowej - to też nie wpadło. To był dla nas trudny dzień, popełniliśmy dużo błędów, zabrakło nam jakości jaką mieliśmy w poprzednich meczach - wyjaśnił Mroczkowski.