Szymon Mierzyński: Skrajna desperacja największym atutem Lecha (komentarz)

WP SportoweFakty / Jakub Piasecki
WP SportoweFakty / Jakub Piasecki

Niewielkie szanse na triumf w Pucharze Polski daje Lechowi większość obserwatorów. Czy słusznie? Paradoksalnie właśnie teraz nadchodzi moment, w którym poziom mobilizacji w ekipie Jana Urbana będzie niebotyczny. To nie jest dla Legii dobra wiadomość.

Teoretycznie Kolejorz nie ma wielkich powodów do optymizmu. W rundzie finałowej wywalczył zawstydzające dwa punkty, zawodzi na całej linii, a goli nie strzela nawet w momentach, w których prezentuje dobrą grę. Forma sportowa poznaniaków jest wprawdzie wyższa niż w koszmarnej początkowej fazie sezonu, ale poziom pewności siebie bardzo podobny do tego z końcówki kadencji Macieja Skorży.

Lech jest jednak pod ścianą. Albo zdobędzie Puchar Polski i zmaże plamę po kompletnie nieudanych rozgrywkach w Ekstraklasie, albo pozostanie bez europejskich pucharów na kolejną edycję, co osłabi go w każdym aspekcie działalności klubu - sportowo i finansowo. Bez Ligi Europy drużynie grozi sprzedaż kilku kluczowych piłkarzy, a to mogłoby jej zaszkodzić na dłuższy czas.

Wszyscy w stolicy Wielkopolski wierzą jednak, że drużyna Jana Urbana na ten jeden mecz będzie potrafiła wspiąć się na wyżyny i - tak jak w rundzie jesiennej w ligowym pojedynku w Warszawie - pokona Legię w momencie, w którym mało kto taki scenariusz zakłada.

Ktoś powie wprawdzie, że o ile remis Lecha z Lechią to wynik bardzo słaby, to Legii poszło jeszcze gorzej, bo w Lubinie nie wywalczyła nawet punktu. Na sytuację trzeba jednak spojrzeć szerzej. Dla ekipy Stanisława Czerczesowa porażka w finale będzie oczywiście wielkim rozczarowaniem, ale to ona pozostaje głównym kandydatem do mistrzostwa Polski, a występy w europejskich pucharach ma już zapewnione. Kolejorz o takim komforcie może póki co tylko pomarzyć. Dla niego finał to nie tylko starcie prestiżowe, lecz przede wszystkim walka o lepszy byt i dopięcie budżetu na przyszły sezon.

ZOBACZ WIDEO Jan Urban: nie mogę mieć pretensji do zawodników, ale... (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Poznańscy kibice mają już dość niepowodzeń, o czym świadczy ich wizyta pod Inea Stadionem tuż przed wyjazdem zespołu do stolicy. Pragnienie sukcesu jest ogromne - zarówno na trybunach, jak i w samej drużynie - nękanej ostatnio nieustającymi kłopotami.

Nie ma wątpliwości - Lech nie jest w najwyższej formie, znów - tak jak na początku sezonu - walczy z własnymi słabościami, a w takim trudnym okresie zwycięstw brakuje nawet wtedy, gdy wydaje się, że gra jest dobra. Lech jest też jednak skrajnie zdesperowany i to może być jego nieocenionym atutem.

Trudno wyobrazić sobie moment, w którym zespół Jana Urbana byłby bardziej zmobilizowany. W poniedziałek na boisku PGE Narodowego ustępujący mistrz Polski będzie niczym zranione zwierzę - gotowe rzucić się rywalowi do gardła bez względu na konsekwencje. Wielkiej finezji przy tym raczej nie zademonstruje, nie oznacza to jednak, że będąca faworytem i nieco spokojniej usposobiona Legia może się czuć pewnie, zwłaszcza że jedynej ligowej porażki z Lechem w obecnym sezonie doznała wtedy, gdy najmniej się tego spodziewano - tuż po zapaści poznaniaków z pierwszej fazy sezonu i na samym początku misji Jana Urbana, gdy wyniki jego zespołu były równie mizerne jak ostatnio.

Szymon Mierzyński

Źródło artykułu: