Arkadiusz Radomski: Milik nie jest gotowy na lepszy klub

Arkadiusz Radomski, były reprezentant Polski, który przez dziesięć lat występował w holenderskiej ekstraklasie, radzi Arkadiuszowi Milikowi, by został w Ajaxie i przestrzega kadrę przed błędami z przeszłości.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
East News

WP SportoweFakty: To czas, żeby Arkadiusz Milik odszedł z Ajaxu?

Arkadiusz Radomski: To jeszcze nie ten moment.

Kiedy będzie odpowiedni?

- Z doświadczenia i znajomości ligi holenderskiej doradziłbym Arkowi, by został w Eredivisie przynajmniej na jeszcze jeden sezon. Trudno mi było zrozumieć, dlaczego były trener Ajaxu, Franck de Boer, nie był z niego do końca zadowolony. Myślę, że każdy szkoleniowiec chciałby mieć takiego zawodnika w swojej drużynie.

Milika chcą między innymi zespoły z Premier League czy klub z Hiszpanii - Sevilla. 

- Oby Arek nie poszedł za pieniędzmi. I tak ma dobre wynagrodzenie w Amsterdamie, ale lepsze przyjdzie, jak będzie ciężko pracował. On musi myśleć przede wszystkim o rozwoju. Popełniłby błąd, gdyby odszedł na przykład do Anglii. To jeszcze nie ten poziom. Po roku, dwóch, powinien być gotowy na transfer.

ZOBACZ WIDEO Witani niczym gwiady rocka! Lewandowski, Piszczek i Rybus już w Arłamowie (Źródło TVP)
Co musi poprawić?

- Ma wiele atutów: wykończenie, ciąg na bramkę, ale brakuje mu umiejętności przetrzymania piłki z przodu, pod polem karnym rywala. W Holandii bardzo zwraca się na to uwagę.

Ma pan dla niego jakieś rady?

- Jeżeli Arek pracuje dodatkowo po treningach, to poprawi mankamenty i będzie jeszcze lepszy. Pamiętam Klaasa-Jana Huntelaara i Ruuda van Nistelrooya, z którymi grałem w Heerenveen. Po każdym treningu zostawali 25 minut i z różnych pozycji oddawali strzały na bramkę. W meczach było to widoczne, bo zdobywali bramki z różnych pozycji, wpadało praktycznie wszystko, co kopnęli. Milik musi być jak oni. Mam nadzieję, że nie spoczął na laurach. Tylko pracą osiągnie taki sukces, jak Robert Lewandowski.

Czego uczy Eredivisie?

- W Niemczech gra się na wynik. W Holandii jest czas, by szkolić zawodników. Każdy trening to nowa nauka. W Bundeslidze się wymaga, w Eredivisie stawia na rozwój. To kolosalna różnica. W Polsce wygląda to jeszcze inaczej - są cztery dni do meczu i już się o nim myśli. Na zasadzie: "ostrożniej, żeby się nie przemęczyć." W Holandii takie nastawienie stosowane jest dopiero na dobę przed spotkaniem.

A jakie nastawienie zastosować przed wielkim turniejem? Grał pan na mistrzostwach świata w 2006 roku. Reprezentacja przegrała dwa mecze i nie wyszła z grupy. Jakich błędów musi uniknąć obecna kadra?

- Przede wszystkim wyeliminować strach. "Najpierw obrona, a później coś się uda" - myśleliśmy dziesięć lat temu. To było błędne podejście, zbyt zachowawcze, pozbawione odwagi. Tak samo podeszliśmy również do drugiego spotkania z Niemcami. Przestraszyliśmy się ich, za bardzo się cofnęliśmy i rywal nie pozwolił nam na nic. Skończyło się 0:1. Na Euro nie wolno nam przegrać pierwszego spotkania, bo balon pęknie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×